Wiryndarz.
Szukając nazwy i inspiracji dla ozdobnego ogrodu użytkowego trzeba się cofnąć aż do średniowiecznych klasztornych i zamkowych wiryndarzy. Później koncepcję tą zarzucono. Przynajmniej w profesjonalnym ogrodnictwie. Idea ta była jednak długo kultywowana przez wielu ludzi parających się zawodowo rolnictwem, którzy na własne potrzeby hodowali warzywa i zioła wśród kwiatów wykorzystując nie tylko ich właściwości ozdobne, ale również ich pozytywny wpływ na inne uprawiane rośliny.
Myśląc o średniowieczu trzeba pamiętać, że trwało ono ponad 1000 lat czyli dłużej niż jakakolwiek inna epoka w kulturze europejskiej. Obejmowało duży obszar o różniących się warunkach przyrodniczych przy słabo rozwiniętych szlakach komunikacyjnych bez telefonu, telegrafu, poczty, gazet, radia i innych narzędzi umożliwiających szybki przepływ myśli i koncepcji. W uproszeniu można powiedzieć, że była to kultura luźno rozrzuconych warownych klasztorów, zamków, grodów utrzymujących ze sobą sporadyczny kontakt. Pomiędzy nimi rozciągały się nieprzebyte i nieprzyjazne puszcze w których królowała wszechmocna I nieposkromiona przyroda.
W powszechnej wyobraźni, ukształtowanej w epoce Romantyzmu średniowiecze kojarzy się z dzielnymi rycerzami w lśniących zbrojach na pięknych koniach walczących w turniejach o serca jeszcze piękniejszych dam w powłóczystych sukniach. W rzeczywistości średniowiecze było okresem pełnym niebezpieczeństw, a wspólnym motywem kultury materialnej tego okresu było wyrwanie Przyrodzie kawałka jej królestwa i stworzenie w nim namiastki bezpiecznego i obfitego Raju. Wyrazem tego pragnienia były warowne mury otaczające zamki, klasztory czy grody, które nie tylko chroniły przed atakiem dzikich zwierząt czy łupieżczym najazdem wrogiego sąsiada, ale również wydzielały przestrzeń nad którą człowiek (a nie wszechwładna Przyroda) miał całkowitą kontrolę.
Wyrazem tego pragnienia była również forma ogrodu charakterystyczna dla średniowiecza "hortus conclusus", czasami określana jako również jako wiryndarz. Wiryndarz był otoczonym murem ogrodem, który stanowił integralną część warownego kompleksu klasztornego lub zamkowego . Był miejscem w którym człowiek całkowicie podporządkował sobie przyrodę i ukształtował ją na wzór swoich wyobrażeń o utraconym raju.
W klasycznym przypadku wiryndarz był placem na planie kwadratu, który otaczały przylegające do ścian budynku krużganki. Na jego środku znajdowała się studnia. Pozostała przestrzeń była podzielona na sektory w których znajdowały się podniesione zagony na których hodowano użyteczne rośliny. Koniecznymi elementami były drzewa dające cień, trelisy czy pergole po których pięły się użyteczne pnącza, ławy z darni. Średniowieczny wiryndarz musiał być jednak przede wszystkim piękny. Był przecież miejscem kontemplacji mnichów czy odpoczynku władców i ich dworzan. Musiała się nad nim unosić atmosfera prestiżu godna Boga, jego sług czy namaszczonych przez niego władców.
Piękno ogrodu w rozumieniu średniowiecza nie ograniczało się do przyjemnych efektów wizualnych. Skoro ogród miał być odzwierciedleniem raju musiał również oferować doznania zapachowe (aby dać wytchnienie od zapachów dochodzących z zamkniętych pomieszczeń) i bogactwo owoców, warzyw i ziół. Szczególnie te ostatnie kojarzyły się z Edenem człowiekowi żyjącemu w średniowieczu czyli w czasach gdy obfitość pożywienia były symbolem bogactwa, luksusu i wysokiej pozycji społecznej.
Wiryndarze były również piękne we współczesnym znaczeniu tego słowa. Ich piękno wynikało z tajemniczości ogrodu ukrytego za wysokimi murami, z idealnego wpasowania w otaczające zabudowania. Przede wszystkim jednak z umiejętnego doboru i zestawienia roślin, które pełniły najczęściej podwójna funkcję estetyczną i użytkową i wydobyciu ich piękna poprzez dodatkowe konstrukcje jak płotki, trelisy etc.
Myśląc o średniowieczu trzeba pamiętać, że trwało ono ponad 1000 lat czyli dłużej niż jakakolwiek inna epoka w kulturze europejskiej. Obejmowało duży obszar o różniących się warunkach przyrodniczych przy słabo rozwiniętych szlakach komunikacyjnych bez telefonu, telegrafu, poczty, gazet, radia i innych narzędzi umożliwiających szybki przepływ myśli i koncepcji. W uproszeniu można powiedzieć, że była to kultura luźno rozrzuconych warownych klasztorów, zamków, grodów utrzymujących ze sobą sporadyczny kontakt. Pomiędzy nimi rozciągały się nieprzebyte i nieprzyjazne puszcze w których królowała wszechmocna I nieposkromiona przyroda.
W powszechnej wyobraźni, ukształtowanej w epoce Romantyzmu średniowiecze kojarzy się z dzielnymi rycerzami w lśniących zbrojach na pięknych koniach walczących w turniejach o serca jeszcze piękniejszych dam w powłóczystych sukniach. W rzeczywistości średniowiecze było okresem pełnym niebezpieczeństw, a wspólnym motywem kultury materialnej tego okresu było wyrwanie Przyrodzie kawałka jej królestwa i stworzenie w nim namiastki bezpiecznego i obfitego Raju. Wyrazem tego pragnienia były warowne mury otaczające zamki, klasztory czy grody, które nie tylko chroniły przed atakiem dzikich zwierząt czy łupieżczym najazdem wrogiego sąsiada, ale również wydzielały przestrzeń nad którą człowiek (a nie wszechwładna Przyroda) miał całkowitą kontrolę.
Wyrazem tego pragnienia była również forma ogrodu charakterystyczna dla średniowiecza "hortus conclusus", czasami określana jako również jako wiryndarz. Wiryndarz był otoczonym murem ogrodem, który stanowił integralną część warownego kompleksu klasztornego lub zamkowego . Był miejscem w którym człowiek całkowicie podporządkował sobie przyrodę i ukształtował ją na wzór swoich wyobrażeń o utraconym raju.
W klasycznym przypadku wiryndarz był placem na planie kwadratu, który otaczały przylegające do ścian budynku krużganki. Na jego środku znajdowała się studnia. Pozostała przestrzeń była podzielona na sektory w których znajdowały się podniesione zagony na których hodowano użyteczne rośliny. Koniecznymi elementami były drzewa dające cień, trelisy czy pergole po których pięły się użyteczne pnącza, ławy z darni. Średniowieczny wiryndarz musiał być jednak przede wszystkim piękny. Był przecież miejscem kontemplacji mnichów czy odpoczynku władców i ich dworzan. Musiała się nad nim unosić atmosfera prestiżu godna Boga, jego sług czy namaszczonych przez niego władców.
Piękno ogrodu w rozumieniu średniowiecza nie ograniczało się do przyjemnych efektów wizualnych. Skoro ogród miał być odzwierciedleniem raju musiał również oferować doznania zapachowe (aby dać wytchnienie od zapachów dochodzących z zamkniętych pomieszczeń) i bogactwo owoców, warzyw i ziół. Szczególnie te ostatnie kojarzyły się z Edenem człowiekowi żyjącemu w średniowieczu czyli w czasach gdy obfitość pożywienia były symbolem bogactwa, luksusu i wysokiej pozycji społecznej.
Wiryndarze były również piękne we współczesnym znaczeniu tego słowa. Ich piękno wynikało z tajemniczości ogrodu ukrytego za wysokimi murami, z idealnego wpasowania w otaczające zabudowania. Przede wszystkim jednak z umiejętnego doboru i zestawienia roślin, które pełniły najczęściej podwójna funkcję estetyczną i użytkową i wydobyciu ich piękna poprzez dodatkowe konstrukcje jak płotki, trelisy etc.
Zakładamy własny wiryndarz
Nic tak nie zniechęca do zajęcia się ogrodem jak poradniki ogrodnicze. Już na pierwszej stronie zalewają taką ilością informacji, że nawet geniusz nie byłby w stanie ich wchłonąć. Następnie straszą, że jeżeli zrobimy błędy to wszystko uschnie, a jeżeli nie uschnie to będziemy musieli żyć w nieskończoność z konsekwencjami popełnionych błędów. Po trzech stronach odkładamy poradnik z mocnym przekonaniem, że tylko trawnikowi jesteśmy w stanie podołać i nawet tego nie jesteśmy właściwie pewni.
Wobec czego najlepiej jest odłożyć czytanie poradników dla początkujących do czasu gdy będziemy wiedzieli na tyle dużo, by nie przytłaczały nas informacje zawarte we wstępie i zając się urządzaniem ogrodu według prostej racjonalnej zasady czyli trochę na wyczucie. Może rezultaty takiego podejścia nie będą lepsze niż te które osiągnęlibyśmy pracowicie studiując poradniki, ale więcej radości i mniej stresu gwarantowane.
Najlepiej zacząć od urządzenia tarasu czy patio, czyli przestrzeni bezpośrednio za wyjściem z domu do ogrodu. Patio jest właściwie przedłużeniem domu i w zasadzie powinno się z nim komponować. Urządzanie go jest więc czymś pomiędzy urządzaniem wnętrza (na czym oczywiście wszyscy się znają), a urządzaniem ogrodu ( o czym na razie nie mamy zielonego pojęcia), czyli czymś dobrym na rozgrzewkę.
Nie wchodząc w dywagacje czy patio lepiej zrobić w plastiku czy w drewnie wymieniamy kilka rzeczy, o których warto pomyśleć zanim podejmie się decyzje.
1. Dobrze by powierzchnia przed wejściem do domu (a najlepiej całe patio) była wybrukowana. Zmniejsza to ilość piachu wnoszonego na butach do domu.
2. Zarówno patio jaki taras muszą być lekko nachylone aby woda deszczowa łatwo spływała. Nie zawsze o tym się pamięta w czasie budowy.
3. Jeżeli na patio (lub taras) wychodzi się z pomieszczenia połączonego z kuchnią to można latem przenieść tam część czynności, oszczędza to wiele sprzątania. Wymaga jednak miejsca na wygodny stół.
4. Szereg prac w ogrodzie wymaga narzędzi, których (szczególnie gdy są zabrudzone) nie chcemy wnosić do domu. Dobrze więc pomyśleć o miejscu na jakiś schowek przy wejściu
5. Jeżeli lubimy siedzieć na dworze w deszczowe dni lub mieć drzwi otwarte w czasie deszczu musimy pamiętać o chociaż częściowym zadaszeniu naszego patio lub tarasu, przynajmniej w pobliżu wejścia do domu. To samo jeżeli mamy zamiar zostawiać ogrodowe buty na zewnątrz
6. Jeżeli mieszkamy w terenie gdzie często wieją wiatry np północne to możemy rozważyć jakąś formę osłony od wiatru z tej strony tarasu lub patio.
7. Patio lub taras są jednocześnie częścią domu i ogrodu. Powinny być wykonane z podobnych materiałów co budynek i w podobnym stylu.
Na zakończenie pamiętajmy jest niewiele błędów, których nie można naprawić. Więc bez stresu i na luzie.
Wobec czego najlepiej jest odłożyć czytanie poradników dla początkujących do czasu gdy będziemy wiedzieli na tyle dużo, by nie przytłaczały nas informacje zawarte we wstępie i zając się urządzaniem ogrodu według prostej racjonalnej zasady czyli trochę na wyczucie. Może rezultaty takiego podejścia nie będą lepsze niż te które osiągnęlibyśmy pracowicie studiując poradniki, ale więcej radości i mniej stresu gwarantowane.
Najlepiej zacząć od urządzenia tarasu czy patio, czyli przestrzeni bezpośrednio za wyjściem z domu do ogrodu. Patio jest właściwie przedłużeniem domu i w zasadzie powinno się z nim komponować. Urządzanie go jest więc czymś pomiędzy urządzaniem wnętrza (na czym oczywiście wszyscy się znają), a urządzaniem ogrodu ( o czym na razie nie mamy zielonego pojęcia), czyli czymś dobrym na rozgrzewkę.
Nie wchodząc w dywagacje czy patio lepiej zrobić w plastiku czy w drewnie wymieniamy kilka rzeczy, o których warto pomyśleć zanim podejmie się decyzje.
1. Dobrze by powierzchnia przed wejściem do domu (a najlepiej całe patio) była wybrukowana. Zmniejsza to ilość piachu wnoszonego na butach do domu.
2. Zarówno patio jaki taras muszą być lekko nachylone aby woda deszczowa łatwo spływała. Nie zawsze o tym się pamięta w czasie budowy.
3. Jeżeli na patio (lub taras) wychodzi się z pomieszczenia połączonego z kuchnią to można latem przenieść tam część czynności, oszczędza to wiele sprzątania. Wymaga jednak miejsca na wygodny stół.
4. Szereg prac w ogrodzie wymaga narzędzi, których (szczególnie gdy są zabrudzone) nie chcemy wnosić do domu. Dobrze więc pomyśleć o miejscu na jakiś schowek przy wejściu
5. Jeżeli lubimy siedzieć na dworze w deszczowe dni lub mieć drzwi otwarte w czasie deszczu musimy pamiętać o chociaż częściowym zadaszeniu naszego patio lub tarasu, przynajmniej w pobliżu wejścia do domu. To samo jeżeli mamy zamiar zostawiać ogrodowe buty na zewnątrz
6. Jeżeli mieszkamy w terenie gdzie często wieją wiatry np północne to możemy rozważyć jakąś formę osłony od wiatru z tej strony tarasu lub patio.
7. Patio lub taras są jednocześnie częścią domu i ogrodu. Powinny być wykonane z podobnych materiałów co budynek i w podobnym stylu.
Na zakończenie pamiętajmy jest niewiele błędów, których nie można naprawić. Więc bez stresu i na luzie.
Łąka kwietna czyli rabata dla leniwych
Łąkę kwietną można opisać jako rabatę dla superleniwych. Jest to obsianie kawałka ogrodu mieszanką kwiatów polnych. Efekt takich działań trudno jest jednak przewidzieć. Może wyjść super, ale nie zawsze tak się dzieje .W znacznym stopniu zależy od tego czy nasiona roślin zawartych w wysiewanej mieszance polubią nas (a raczej nasz ogród), od warunków panujących w chwili wysiewu, od tego czy nadmierna gęstość wysiewu nie 'przydusi' części wysiewanych roślin, ot tego co rośnie wokoło etc. Kwiaty polne, podobnie zresztą jak większość roślin, rosną niczym przysłowiowe chwasty i kwitną przepięknie gdy trafia na miejsce, które w idealny sposób zaspokajają ich potrzeby i nie będą miały zbyt dużej konkurencji ze strony silniejszych roślin.
Musimy jednak pamiętać, że każda roślina ma trochę inne wymagania, toteż wysiewanie mieszanki nasion składających się z kilkunastu, lub nawet kilkudziesięciu gatunków jest trochę jak gra w totolotka. Tym bardziej, że w miejscu gdzie wysiewamy nasze kwiatki będą obecne również przywiane wiatrem nasiona rosnących w pobliżu gatunków. Jednak eksperyment z łąką kwietną jest chyba wart przeprowadzenia gdy nie starcza nam czasu na bardziej skomplikowane zabawy, a na obrośnięty tujami trawnik nie możemy już patrzeć, albo gdy musimy niskim kosztem wypełnić nieobsadzone jeszcze luki. Aby założyć łąkę kwietna należy po prostu usunąć część trawnika. Najlepiej aby przygotowana w ten sposób rabata miała nieregularny kształt (wygląda wówczas bardziej naturalnie), toteż nawet nie musimy marnować wysiłku i czasu na dokładne wytyczenie granic. Nie musimy również nawozić, bowiem większość kwiatów polnych preferuje ubogie gleby. Na bardziej zasobnych muszą stawić czoła roślinom bardziej wymagającym, a zarazem bardziej ekspansywnym np trawom. Następnie wysiewamy mieszankę dzikich / polnych kwiatów i ... czekamy co wyrośnie, pamiętając jednak o utrzymaniu wilgotności czyli podlewaniu obsianego miejsca zanim roślinność się nie ustabilizuje. W zależności od zastosowanej mieszanki zalecane jest skoszenie łąki kilka tygodni po obsianiu, aby skrócić rośliny szybko rosnące i w ten sposób zwiększyć szanse tych co za nimi nie nadążają. Nie można wykluczyć, że naszą łączkę będziemy musieli skosić jeszcze 1-3 razy w ciągu roku, w zależności od tego jak roślinki na niej rosnące będą się sprawować. Na przykład jeżeli gleba jest żyźniejsza, lub miejsce bardziej zacienione to mogą osiągnąć rozmiar większy niż przez nas zamierzony. W takiej sytuacji zaniedbanie koszenia prowadzi do eliminacji części gatunków skutecznie zacienianych przez gatunki bujniej rosnące. Jeżeli łączka nam się uda to możemy spróbować zastąpić nią cały trawnik. Musimy jednak pamiętać 1) Kwiaty polne nie znoszą deptania, toteż gdy decydujemy się zastąpić trawnik łąką musimy wyznaczyć ścieżki i unikać chodzenia poza nimi - rozwiązanie bardzo niepraktyczne gdy ma się dzieci lub/ i zwierzęta. 2) Łąka kwietna nie musi być tworem trwałym. Co prawda kwiaty polne rozsiewają się same, ale z każdym rokiem coraz większa przewagę uzyskują gatunki najlepiej dostosowane do lokalnych warunków, co nie zawsze służy jej urodzie. Zawsze istnieje szansa, że w miarę upływu czasu nasza łączka zamieni się w pospolite chwastowisko. |
|
WIĘCEJ O KAPITULE WIELKIEGO KALESONA I INNYCH PROJEKTACH |