Wersal czyli ogród barokowy
O ile żeby obejrzeć ogrody renesansowe najlepiej jest się przejechać do Włoch to w temacie ogrodów barokowych najlepsza do zwiedzania jest Francja. O ile ogrody renesansowe były dość rozległe, to ogrody barokowe stały się ogromne. Szerokie na 5 m alejki ogrodów renesansowych w ogrodach barokowych stały się szerokimi na 20 metrów autostradami, a położone między nimi kwatery obsadzone kwiatami i ziołami zmieniły się w precyzyjnie wykonane działa sztuki dekoracyjnej czyli partery haftowe.
Mówiąc w skrócie parter haftowy jest rodzajem gobelinu wykonanego z nasadzeń przy czym mogą one odtwarzać motywy geometryczne, roślinne, herb właściciela posiadłości, albo cokolwiek tylko projektant wymyśli, a ogrodnik wykona. Nawet pojedynczy parter haftowy jest dziełem sztuki, a w porządnym barokowym ogrodzie potrafiło ich być dziesiątki i do tego jeszcze przeplecione różnego rodzaju kanałami, fontannami i budowlami ogrodowymi. Weźmy dla przykładu taki Wersal na jego oryginalnych planach. Całość jego części ogrodowo - parkowej to 1200 ha, które podzielone były na Mały Park (w którym urządzono właśnie ogród barokowy) i Duży park (składający się głównie z obszarów leśnych). Zaczynając zwiedzanie od wyjścia z pałacu trafiamy na dwa wielkie gazony (aktualnie baseny z fontannami). Oglądając otaczające je stylizowane na antyczne rzeźby przechodzimy dalej na tzw. parter Latony, którego głównym tematem także jest woda. Nazwa parteru pochodzi od rzeźby znajdującej się na środku umieszczonego tam basenu przedstawiającą postać z greckiej mitologii, która była matka boga Apollina. Za parterem Latony można iść prosto trafiając na Wielki Kanał, albo skręcić nieco w lewo udając się do Menażerii. Na razie nie będziemy jednak opuszczać Małego Parku, więc zawracamy do pałacu i tym razem udajemy się na jego południową stronę trafiając do Oranżerii za którą roztacza się widok na Staw Szwajcarski. Gdybyśmy zamiast na stronę południową udali się na stronę północną na ciekawą kompozycje wodną złożoną z basenu Neptuna z ścianą wodną, kilku fontann i drogi wodnej. Teraz udajmy się do Wielkiego Parku którego głównym elementem jest Wielki Kanał. Jego budowa miała nie tylko znaczenie dekoracyjne, ale też praktyczne gdyż teren na którym leży Wielki Park był podmokły i zabagniony, więc Wielki Kanał stanowi swoiste urządzenie melioracyjne. Za Wielkim Kanałem zobaczyć można plac Gwiazdy królewskiej skąd promieniście rozchodzą się drogi biegnące po całym Wielkim Parku. Ogrody Wersalu. André Le Nôtre - królewski ogrodnik. Ogrody barokowe (wirtualna archeologia). Projekty barokowych ogrodów. |
|
Włoskie wille i ogrody renesansowe
W przeciwieństwie do ogrodów średniowiecznych, które były raczej małe jeśli mieściły się wewnątrz ufortyfikowanego zamku ogrody renesansowe były dość rozległe. Wygląda na to, że renesans musiał być nieco spokojniejszą epoką, skoro komukolwiek chciało się urządzać wyrafinowane nasadzenia dookoła swojej siedziby bez ryzyka, że zostaną zadeptane podczas najbliższego oblężenia.
Jeżeli nawet nie było spokojnie wszędzie, to musiało być we Włoszech gdzie ogromnie rozwinęło się wówczas urządzanie wspaniałych ogrodów przy równie wspaniałych, wzorowanych na antycznych, willach.
Weźmy na przykład taką Villa Medici zbudowaną w połowie XVI wieku, której ówczesny wygląd podziwiać można na dostępnych tu i ówdzie rycinach. Sama willa znajdowała się w prawym dolnym rogu ogrodu. Tuż przed nią urządzono obszerny plac na którym umieszczona była fontanna. Dalej ogród podzielony był na prostokątne kwatery obsadzone kwiatami, krzewami i drzewami owocowymi. Kwatery oddzielone były od dróg wysokimi żywopłotami (sądząc z obrazków o wysokości większej od człowieka), które ukrywały fantazyjne koliste nasadzenia z kwiatów i ziół.
Ogród przedłużony był w prawą stronę. Tamta część położona była wyżej niż centralna część ogrodu i zwieńczona pagórkiem, z którego roztaczał się widok na całą okolicę. Na szczycie pagórka znajdował się niewielki pawilon z fontanną. Całe to przedłużenie ogrodu oddzielone było od jego głównej części podłużnym budynkiem galerii.
Jeszcze bardziej okazałe były ogrody Villa d'Este zbudowanej w tym samym czasie. Tutaj teren na którym założono ogród był znacznie mnie równy niż w przypadku Villa Medici co wykorzystano budując willę (a właściwie pałac) na wzniesieniu z którego schodami stopniowo schodziło się do położonego niżej ogrodu. Podobnie jak w przypadku Villa medici ogród podzielony był na prostokątne kwatery oddzielone od siebie ciągnącymi się pod kątem prostym alejami. Dodatkową atrakcję ogrodu Villa d'Este stanowiło wykorzystanie wody z pobliskiej rzeki. Ogród upstrzony był basenami i fontannami (jedna z alei dostała nawet nazwę alei stu fontann).
Niektóre z renesansowych włoskich willi i ich wspaniałych ogrodów są cały czas jeszcze do obejrzenia na żywo. Gdyby więc ktoś miał ochotę na wycieczkę do Włoch w celu znalezienia inspiracji dla przydomowego ogródka to wirtualne wycieczki do kilku willi można odbyć z YouTube:-)
Villa Lante (Bagnaia)
Villa Medicea di Castello
Villa Mondragone
Villa Medicea
Villa d'este
Jeżeli nawet nie było spokojnie wszędzie, to musiało być we Włoszech gdzie ogromnie rozwinęło się wówczas urządzanie wspaniałych ogrodów przy równie wspaniałych, wzorowanych na antycznych, willach.
Weźmy na przykład taką Villa Medici zbudowaną w połowie XVI wieku, której ówczesny wygląd podziwiać można na dostępnych tu i ówdzie rycinach. Sama willa znajdowała się w prawym dolnym rogu ogrodu. Tuż przed nią urządzono obszerny plac na którym umieszczona była fontanna. Dalej ogród podzielony był na prostokątne kwatery obsadzone kwiatami, krzewami i drzewami owocowymi. Kwatery oddzielone były od dróg wysokimi żywopłotami (sądząc z obrazków o wysokości większej od człowieka), które ukrywały fantazyjne koliste nasadzenia z kwiatów i ziół.
Ogród przedłużony był w prawą stronę. Tamta część położona była wyżej niż centralna część ogrodu i zwieńczona pagórkiem, z którego roztaczał się widok na całą okolicę. Na szczycie pagórka znajdował się niewielki pawilon z fontanną. Całe to przedłużenie ogrodu oddzielone było od jego głównej części podłużnym budynkiem galerii.
Jeszcze bardziej okazałe były ogrody Villa d'Este zbudowanej w tym samym czasie. Tutaj teren na którym założono ogród był znacznie mnie równy niż w przypadku Villa Medici co wykorzystano budując willę (a właściwie pałac) na wzniesieniu z którego schodami stopniowo schodziło się do położonego niżej ogrodu. Podobnie jak w przypadku Villa medici ogród podzielony był na prostokątne kwatery oddzielone od siebie ciągnącymi się pod kątem prostym alejami. Dodatkową atrakcję ogrodu Villa d'Este stanowiło wykorzystanie wody z pobliskiej rzeki. Ogród upstrzony był basenami i fontannami (jedna z alei dostała nawet nazwę alei stu fontann).
Niektóre z renesansowych włoskich willi i ich wspaniałych ogrodów są cały czas jeszcze do obejrzenia na żywo. Gdyby więc ktoś miał ochotę na wycieczkę do Włoch w celu znalezienia inspiracji dla przydomowego ogródka to wirtualne wycieczki do kilku willi można odbyć z YouTube:-)
Villa Lante (Bagnaia)
Villa Medicea di Castello
Villa Mondragone
Villa Medicea
Villa d'este
Ogrody egipskie
Wielokrotnie śmialiśmy się z publikacji zaczynających się od słów "już starożytni Egipcjanie...". Tymczasem, żeby pokazać iż jesteśmy przewrotni i podstępni sami postanowiliśmy napisać o tym co robili już starożytni Egipcjanie w dziedzinie ogrodów.
Ogrody egipskie nie były specjalnie rozległe. Wynikało to z przyczyn czysto praktycznych. Ogród trzeba było zorganizować tak, żeby nie był zalewany przez wody Nilu, co wymagało pracochłonnej budowy podwyższeń, wałów i ogrodzeń. Trudno, żeby stawiać całe kilometry takich wynalazków, już pomijając to zasoby które mogły to robić zaangażowane były wtedy przy budowie piramid.
Egipcjanie mieli natomiast znaczne osiągnięcia w konstruowaniu systemów nawadniających. W celu nawadniania pól i ogrodów rozwinęli technikę budowania śluz, kanałów i cystern. Posiadali też sposób na transportowanie wody z dołu do góry za pomocą urządzenia o wymyślnej nazwie "szaduf", co oznacza mniej więcej tyle co żuraw studzienny.
W egipskich ogrodach rosła winorośl, figowce i kilka rodzajów palm, zioła, a także kwiaty, które często używane były do składania ofiar bogom. Na malowidłach wydobytych z grobowców zobaczyć też można jak wyglądał sam ogród (co prawda przedstawiony nieco schematycznie). Wygląda na to, że ważnym jego elementem była sadzawka, w której hodowano ryby,obsadzona drzewami. Sadzawka używana była prawdopodobnie także do nawadniania ogrodu, czasem mogło być ich w ogrodzie kilka.
Egipski ogród otoczony był wysokim murem, który chronić miał zarówno przed intruzami, jak i dzikimi zwierzętami oraz piaskiem nawiewanym z pustyni, a jego kształt był geometryczny (często prostokątny), co ułatwiało jego nawadnianie.
Ogrody egipskie nie były specjalnie rozległe. Wynikało to z przyczyn czysto praktycznych. Ogród trzeba było zorganizować tak, żeby nie był zalewany przez wody Nilu, co wymagało pracochłonnej budowy podwyższeń, wałów i ogrodzeń. Trudno, żeby stawiać całe kilometry takich wynalazków, już pomijając to zasoby które mogły to robić zaangażowane były wtedy przy budowie piramid.
Egipcjanie mieli natomiast znaczne osiągnięcia w konstruowaniu systemów nawadniających. W celu nawadniania pól i ogrodów rozwinęli technikę budowania śluz, kanałów i cystern. Posiadali też sposób na transportowanie wody z dołu do góry za pomocą urządzenia o wymyślnej nazwie "szaduf", co oznacza mniej więcej tyle co żuraw studzienny.
W egipskich ogrodach rosła winorośl, figowce i kilka rodzajów palm, zioła, a także kwiaty, które często używane były do składania ofiar bogom. Na malowidłach wydobytych z grobowców zobaczyć też można jak wyglądał sam ogród (co prawda przedstawiony nieco schematycznie). Wygląda na to, że ważnym jego elementem była sadzawka, w której hodowano ryby,obsadzona drzewami. Sadzawka używana była prawdopodobnie także do nawadniania ogrodu, czasem mogło być ich w ogrodzie kilka.
Egipski ogród otoczony był wysokim murem, który chronić miał zarówno przed intruzami, jak i dzikimi zwierzętami oraz piaskiem nawiewanym z pustyni, a jego kształt był geometryczny (często prostokątny), co ułatwiało jego nawadnianie.
Podróże po winnicach |
Kiedy szuka się informacji o słynnych winnicach, zwykle znajduje się mnóstwo technicznych informacji typu kto aktualnie winnicą zarządza, jakie notowania osiągają poszczególne roczniki win w rankingach, ile butelek produkuje się rocznie. Tymczasem najciekawsze w winnicach są ich historie, które sięgają czasem bardzo odległych czasów i sprawiają, że ta czy inna winnica jest nie tylko miejscem produkcji wina, ale też pokrytą pajęczynami i patyną legendą.
|
Chateau Ausone czyli rzymska przygoda
Winnica Chateau Ausone zajmuje strome zbocza na południowy wschód od miasteczka Saint - Emilion. Na jej terenie znajdują się nie tylko krzewy winorośli, ale też ruiny pewnej rzymskiej willi z którą związana jest postać od której winnica wzięła swoją nazwę.
Był rok 310 kiedy w pewnej dobrze ustosunkowanej rzymskiej rodzinie zamieszkałej w okolicach Bordaux, wśród porośniętych winnymi krzewami zboczy przyszedł na świat Decimus Magnus Ausonius. Austonius, jak każdy dobrze urodzony Rzymianin odebrał staranne wychowanie, w skład którego wszedł także pobyt w Konstantynopolu, gdzie udał się wraz z swoim wujem, który otrzymał właśnie pozycję wychowawcy synów cesarza.
Być może właśnie pobyt w Konstantynopolu i wpływ wspomnianego wuja, którym był profesor i poeta Aemilius Magnus Arborius, wpłynęły na to, że Ausonius także postanowił pójść w jego ślady i po powrocie do Galii zajął się nauczaniem w szkole znajdującej się w Bordeaux i komponować poezje, na czym minęło mu 30 lat. Wydawało się że nic więcej już w jego życiu się nie wydarzy i aż do końca swoich dni będzie w spokoju siedział w swojej willi położonej wśród winnic, kiedy nagle wezwano go do Rzymu, mianując wychowawcą Gracjana, syna cesarza Valentyniana.
Ówczesny Rzym był raczej nieprzyjemnym miejscem. Zachodnie Cesarstwo stale było zagrożone przez ataki barbarzyńców, a w jego stolicy nieustannie ścierały się wpływy różnych frakcji, powodując raz na jakiś czas wybuchy rebelii. Cesarze rzadko przeżywali na swoim urzędzie dłużej niż kilka lat i raczej nie umierali śmiercią naturalną.
Nie wiadomo czy Ausonius odniósł sukcesy w nauczaniu Gracjana, ale na pewno zyskał jego sympatię i zaufanie. Po dojściu Gracjana do władzy (o co musiał walczyć z własnym bratem) Ausonius i jego rodzina otrzymali wysokie urzędy (m.in. Ausoniusz został konsulem Galii). Nie trwało to jednak długo. Osiem lat po zostaniu cesarzem Gracjan został zamordowany, a Ausonius powrócił z pogrążonego w wojnie Rzymu do swojej położonej wśród winnic willi, której nie opuścił już do końca życia. O swoim ówczesnym życiu napisał "(...) mam 200 akrów ziemi, z tego 100 akrów winorośli (...) Jestem panem własnego szczęścia".
Mimo iż od śmierci Ausoniusa minęło wiele setek lat winnice wciąż znajdują się tam gdzie znajdowały kiedyś. Pomiędzy nimi znajdują się szczątki rzymskiej willi, która prawdopodobnie należała do Ausoniusa, a produkowane tam wino nazywa się na jego cześć Chateau Ausone.
Był rok 310 kiedy w pewnej dobrze ustosunkowanej rzymskiej rodzinie zamieszkałej w okolicach Bordaux, wśród porośniętych winnymi krzewami zboczy przyszedł na świat Decimus Magnus Ausonius. Austonius, jak każdy dobrze urodzony Rzymianin odebrał staranne wychowanie, w skład którego wszedł także pobyt w Konstantynopolu, gdzie udał się wraz z swoim wujem, który otrzymał właśnie pozycję wychowawcy synów cesarza.
Być może właśnie pobyt w Konstantynopolu i wpływ wspomnianego wuja, którym był profesor i poeta Aemilius Magnus Arborius, wpłynęły na to, że Ausonius także postanowił pójść w jego ślady i po powrocie do Galii zajął się nauczaniem w szkole znajdującej się w Bordeaux i komponować poezje, na czym minęło mu 30 lat. Wydawało się że nic więcej już w jego życiu się nie wydarzy i aż do końca swoich dni będzie w spokoju siedział w swojej willi położonej wśród winnic, kiedy nagle wezwano go do Rzymu, mianując wychowawcą Gracjana, syna cesarza Valentyniana.
Ówczesny Rzym był raczej nieprzyjemnym miejscem. Zachodnie Cesarstwo stale było zagrożone przez ataki barbarzyńców, a w jego stolicy nieustannie ścierały się wpływy różnych frakcji, powodując raz na jakiś czas wybuchy rebelii. Cesarze rzadko przeżywali na swoim urzędzie dłużej niż kilka lat i raczej nie umierali śmiercią naturalną.
Nie wiadomo czy Ausonius odniósł sukcesy w nauczaniu Gracjana, ale na pewno zyskał jego sympatię i zaufanie. Po dojściu Gracjana do władzy (o co musiał walczyć z własnym bratem) Ausonius i jego rodzina otrzymali wysokie urzędy (m.in. Ausoniusz został konsulem Galii). Nie trwało to jednak długo. Osiem lat po zostaniu cesarzem Gracjan został zamordowany, a Ausonius powrócił z pogrążonego w wojnie Rzymu do swojej położonej wśród winnic willi, której nie opuścił już do końca życia. O swoim ówczesnym życiu napisał "(...) mam 200 akrów ziemi, z tego 100 akrów winorośli (...) Jestem panem własnego szczęścia".
Mimo iż od śmierci Ausoniusa minęło wiele setek lat winnice wciąż znajdują się tam gdzie znajdowały kiedyś. Pomiędzy nimi znajdują się szczątki rzymskiej willi, która prawdopodobnie należała do Ausoniusa, a produkowane tam wino nazywa się na jego cześć Chateau Ausone.
Chateau Pavie czyli do czego służy brzoskwinia
Trudno jest zgadnąć od czego pochodzi nazwa Chateau Pavie. Czasami mówi się, że winorośl uprawiano tam już w 4 wieku naszej ery, innym razem, że wcale nie była to winorośl tylko brzoskwinie, których lokalna nazwa brzmi pavies.
Wersja z brzoskwiniami wydaje się bardziej prawdopodobna zwłaszcza wobec pewnego starego zwyczaju, według którego brzoskwinie odmiany Pêches de Vigne sadzone były razem z winoroślą. Ktoś mógłby zapytać się po co sadzono brzoskwinie razem z winoroślą? Otóż Pêches de Vigne (których nazwę przetłumaczyć można jako brzoskwinie z winorośli) są bardzo delikatnymi roślinami, wrażliwymi na wszelkie anomalie związane z glebą, pogodą czy innymi czynnikami od których zależy uprawa winorośli, stanowią więc swego rodzaju roślinę wskaźnikową, pozwalającą na wczesną detekcję niebezpieczeństwa zagrażającego bardziej odpornej winorośli.
Właśnie dla tego dawnym zwyczajem było sadzenie Pêches de Vigne na krańcach każdego rzędu winorośli.
Pêches de Vigne ma niewielkie czerwone (także w środku) owoce, które dojrzewają w sierpniu i podobno są całkiem smaczne.
Brzoskwinie nie są jedynymi roślinami wskaźnikowymi, których uprawa w winnicy jest użyteczna. Podobną rolę pełnić może róża, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z odmianą, która jest wrażliwa na mączniaka, atakującego także winogrona. Obserwując objawy mączniaka na takiej odmianie róży można zastosować np. opryski na winorośli zanim mączniak zacznie ją niszczyć.
Wersja z brzoskwiniami wydaje się bardziej prawdopodobna zwłaszcza wobec pewnego starego zwyczaju, według którego brzoskwinie odmiany Pêches de Vigne sadzone były razem z winoroślą. Ktoś mógłby zapytać się po co sadzono brzoskwinie razem z winoroślą? Otóż Pêches de Vigne (których nazwę przetłumaczyć można jako brzoskwinie z winorośli) są bardzo delikatnymi roślinami, wrażliwymi na wszelkie anomalie związane z glebą, pogodą czy innymi czynnikami od których zależy uprawa winorośli, stanowią więc swego rodzaju roślinę wskaźnikową, pozwalającą na wczesną detekcję niebezpieczeństwa zagrażającego bardziej odpornej winorośli.
Właśnie dla tego dawnym zwyczajem było sadzenie Pêches de Vigne na krańcach każdego rzędu winorośli.
Pêches de Vigne ma niewielkie czerwone (także w środku) owoce, które dojrzewają w sierpniu i podobno są całkiem smaczne.
Brzoskwinie nie są jedynymi roślinami wskaźnikowymi, których uprawa w winnicy jest użyteczna. Podobną rolę pełnić może róża, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z odmianą, która jest wrażliwa na mączniaka, atakującego także winogrona. Obserwując objawy mączniaka na takiej odmianie róży można zastosować np. opryski na winorośli zanim mączniak zacznie ją niszczyć.
Petrus czyli wino na królewskim stole.
Winnica produkująca najdroższe wino świata nie ma sięgającej kilku stuleci historii, ani okazałych zabytkowych budowli na swoim terenie. Produkowane w niej wino pierwszy raz wzmiankowane zostało w pierwszej połowie XIX wieku, a kilkadziesiąt lat później zyskało uznanie szerokiej publiczności potwierdzone złotym medalem przyznanym na paryskiej wystawie. W ciągu kilku kolejnych dziesięcioleci winnica przekształciła się w spółkę akcyjną. Chociaż wino Petrus uważane było za doskonałe, wciąż jednak nic nie wskazywało, ze zostanie kiedyś najdroższym winem świata. Potrzebna była do tego pewna uparta wdowa po hotelarzu i pewien energiczny sprzedawca serów.
Wdowa czyli Madame Edmond Loubat zaczęła skupować akcje winnicy Petrus w latach 20-tych i w roku 1949 cała winnica była już jej wyłączną własnością. Także w latach 20-tych sprzedawca serów (a właściwie właściciel całej sieci sklepów sprzedających nabiał) Jean-Pierre Moueix, doszedł do wniosku że chciałby mieć własną winnicę i wkrótce nabył posiadłość o nazwie Château Fonroque. Na jego nieszczęście (a może szczęście) okazało się, że na produkowane przez niego wino nie ma chętnych. Pana Jean-Pierre Moueixa jednak to nie tylko nie zraziło, ale wręcz zachęciło do dalszego działania. Skoro nie dało się sprzedawać jednego gatunku wina, to absolutnie nie należało przestawać, tylko poszerzyć ofertę o inne wina z regionu Pomerol. W ten sposób powstała spółka Etablissements Jean-Pierre Moueix, która obok produktów winnicy pana Moueix zaczęła oferować także wina z okolicznych winnic. Jedną z nich był Petrus.
Jak mówi stare przysłowie dobry produkt i dobry dystrybutor są kluczem do sukcesu. W przypadku Petrusa obydwa warunki zostały spełnione. Niewiele czasu minęło od rozpoczęcia dystrybucji Petrusa przez Etablissements Jean-Pierre Moueix, kiedy pojawił się na królewskich stołach (dosłownie, w 1947 roku serwowany był na weselu królowej brytyjskiej Elżbiety II, a w 1953 roku na jej koronacji), a następnie trafił na stoły luksusowych restauracji m.in. nowojorskiego Le Pavillon.
Mimo iż od tego czasu upłynęło kilkadziesiąt lat Petrus swoją pozycję utrzymał do dziś, pozostając najbardziej elitarnym winem na świecie.
Wdowa czyli Madame Edmond Loubat zaczęła skupować akcje winnicy Petrus w latach 20-tych i w roku 1949 cała winnica była już jej wyłączną własnością. Także w latach 20-tych sprzedawca serów (a właściwie właściciel całej sieci sklepów sprzedających nabiał) Jean-Pierre Moueix, doszedł do wniosku że chciałby mieć własną winnicę i wkrótce nabył posiadłość o nazwie Château Fonroque. Na jego nieszczęście (a może szczęście) okazało się, że na produkowane przez niego wino nie ma chętnych. Pana Jean-Pierre Moueixa jednak to nie tylko nie zraziło, ale wręcz zachęciło do dalszego działania. Skoro nie dało się sprzedawać jednego gatunku wina, to absolutnie nie należało przestawać, tylko poszerzyć ofertę o inne wina z regionu Pomerol. W ten sposób powstała spółka Etablissements Jean-Pierre Moueix, która obok produktów winnicy pana Moueix zaczęła oferować także wina z okolicznych winnic. Jedną z nich był Petrus.
Jak mówi stare przysłowie dobry produkt i dobry dystrybutor są kluczem do sukcesu. W przypadku Petrusa obydwa warunki zostały spełnione. Niewiele czasu minęło od rozpoczęcia dystrybucji Petrusa przez Etablissements Jean-Pierre Moueix, kiedy pojawił się na królewskich stołach (dosłownie, w 1947 roku serwowany był na weselu królowej brytyjskiej Elżbiety II, a w 1953 roku na jej koronacji), a następnie trafił na stoły luksusowych restauracji m.in. nowojorskiego Le Pavillon.
Mimo iż od tego czasu upłynęło kilkadziesiąt lat Petrus swoją pozycję utrzymał do dziś, pozostając najbardziej elitarnym winem na świecie.
Biznes pana de Ségur
Jeśli ma się historię rodziny sięgającą X wieku, wśród krewnych królów zarówno Francji jak i Anglii i dziadka, który był słynnym dowódcą naprawdę trzeba się postarać, żeby znaleźć sobie miejsce w historii. Nie ma przy tym co podejmować z góry przegranej rywalizacji z bardziej utytułowanymi krewnymi o władzę i zaszczyty, lepiej znaleźć sobie własną niszę, może być nią np. produkcja wina.
Nicolas-Alexandre de Ségur, syn Jean-Isaaca de Segur, potomek Francois de Ségur i krewny Henriego IV de Ségur oraz Marguerite de Ségur (babcia męża królowej Wiktorii) właściwie nie musiał się długo zastanawiać co będzie robić, żeby pozostawić po sobie ślad w historii swojej utytułowanej rodziny. Po jednym dziadku odziedziczył winnicę o nazwie Château Latour, a po drugim dziadku winnicę o nazwie Château Lafite. Jakby tego było mało wkrótce jego żona wniosła w posagu jeszcze Château Calon. Już z własnej inicjatywy pan de Segur dokupił natomiast Château Mouton. Tak wyposażony mógł przystąpić pełną para do produkcji wina. Zwłaszcza, ze czas był dobry, bo na wina z Bordeaux otwierał się właśnie rynek brytyjski.
W ciągu kilku lat wina pana de Segur podbiły Wielką Brytanię. Ówczesny brytyjski premier Robert Walpole zamawiał podobno beczkę wina Lafite co trzy miesiące. Także król Francji Ludwik XV, który spróbował wina Lafite za namową kardynała Richelieu włączył je do produktów goszczących na swoim królewskim stole. Ludwik XV przezwał także pana de Segur "księciem win".
Wina Latour nie stały się może tak rozpowszechnione jak Lafite, za to osiągały dość wysokie ceny za butelkę, które wahały się w okolicach 13-krotności średniej ceny wina z okolic Bordeaux. Ulubionym projektem pana Segur byłą jednak winnica Calon (a właściwie Calon - Segur). Miał podobno powiedzieć, że właśnie tam należy jego serce. legenda mówi, że właśnie od tego powiedzenia wziął się rysunek serca na etykiecie wina Calon - Segur.
Nicolas-Alexandre de Ségur zmarł w roku 1755 jako najbogatszy człowiek w całym Bordeaux.
Nicolas-Alexandre de Ségur, syn Jean-Isaaca de Segur, potomek Francois de Ségur i krewny Henriego IV de Ségur oraz Marguerite de Ségur (babcia męża królowej Wiktorii) właściwie nie musiał się długo zastanawiać co będzie robić, żeby pozostawić po sobie ślad w historii swojej utytułowanej rodziny. Po jednym dziadku odziedziczył winnicę o nazwie Château Latour, a po drugim dziadku winnicę o nazwie Château Lafite. Jakby tego było mało wkrótce jego żona wniosła w posagu jeszcze Château Calon. Już z własnej inicjatywy pan de Segur dokupił natomiast Château Mouton. Tak wyposażony mógł przystąpić pełną para do produkcji wina. Zwłaszcza, ze czas był dobry, bo na wina z Bordeaux otwierał się właśnie rynek brytyjski.
W ciągu kilku lat wina pana de Segur podbiły Wielką Brytanię. Ówczesny brytyjski premier Robert Walpole zamawiał podobno beczkę wina Lafite co trzy miesiące. Także król Francji Ludwik XV, który spróbował wina Lafite za namową kardynała Richelieu włączył je do produktów goszczących na swoim królewskim stole. Ludwik XV przezwał także pana de Segur "księciem win".
Wina Latour nie stały się może tak rozpowszechnione jak Lafite, za to osiągały dość wysokie ceny za butelkę, które wahały się w okolicach 13-krotności średniej ceny wina z okolic Bordeaux. Ulubionym projektem pana Segur byłą jednak winnica Calon (a właściwie Calon - Segur). Miał podobno powiedzieć, że właśnie tam należy jego serce. legenda mówi, że właśnie od tego powiedzenia wziął się rysunek serca na etykiecie wina Calon - Segur.
Nicolas-Alexandre de Ségur zmarł w roku 1755 jako najbogatszy człowiek w całym Bordeaux.
Chateau Lafite czyli wszystkie tajemnice pani Lemaire
W 1818 roku winnicę Chateau Lafite nabyła pani Marie - Rosalie Lemaire. Było to po dość burzliwym w dziejach winnicy okresie. który zaczął się od ścięcia głowy jej ówczesnego właściciela pana Nicholasa Pierre de Picharda w 1794 roku. Od tego czasu do nabycia winnicy przez panią Lemaire winnica wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Jednak także pani Lenaire nie pozostała długo jej właścicielką bo już 3 lata później winnica sprzedana została szkockiemu bankierowi Samuelowi Scottowi. On z kolei pozostał jej właścicielem aż do 1867 roku kiedy wyszło na światło dzienne, że sprzedaż sprzed ponad 40 lat jest... nieważna.
Cofnijmy się jednak aby powiedzieć kilka słów o pani Lemaire. Pani Lemaire była żoną Josepha Ignace Vanlerberghe, który dorobił się znacznego majątku na handlu zbożem w czasie Rewolucji Francuskiej. Następnie przerzucił się z handlu zbożem do bankierstwa, w dalszy sposób pomnażając swój majątek, dopóki nie trafił na Napoleona Bonaparte. Z jednej strony współpraca ich dwóch układała się całkiem dobrze (Napoleon podobno zainteresowany był nawet poślubieniem najstarszej córki pana Vanlerberghe) z drugiej strony jednak zagmatwane sprawy finansowe związane z interesami jakie pan Vanlerberghe robił z Napoleonem doprowadziły go do bankructwa i śmierci wkrótce potem.
Pani Lemaire przezornie rozwiodła się z mężem kilka lat wcześniej, sprytnie zabezpieczając w ten sposób cześć majątku. Inne sprytne zabezpieczenie znalazła dla Chateau Lafite, sprzedając go panu Scottowi w imieniu swojego syna, który nie posiadał do winnicy żadnego tytułu własności, co wydało się ponad 40 lat później, po śmierci wspomnianego syna. W atmosferze pewnego skandalu sprawa została jakoś załatwiona i winnica znów wystawiona na sprzedaż. Tym razem kupiona została przez rodzinę Rotschildów, w której posiadaniu pozostaje do dnia dzisiejszego.
Cofnijmy się jednak aby powiedzieć kilka słów o pani Lemaire. Pani Lemaire była żoną Josepha Ignace Vanlerberghe, który dorobił się znacznego majątku na handlu zbożem w czasie Rewolucji Francuskiej. Następnie przerzucił się z handlu zbożem do bankierstwa, w dalszy sposób pomnażając swój majątek, dopóki nie trafił na Napoleona Bonaparte. Z jednej strony współpraca ich dwóch układała się całkiem dobrze (Napoleon podobno zainteresowany był nawet poślubieniem najstarszej córki pana Vanlerberghe) z drugiej strony jednak zagmatwane sprawy finansowe związane z interesami jakie pan Vanlerberghe robił z Napoleonem doprowadziły go do bankructwa i śmierci wkrótce potem.
Pani Lemaire przezornie rozwiodła się z mężem kilka lat wcześniej, sprytnie zabezpieczając w ten sposób cześć majątku. Inne sprytne zabezpieczenie znalazła dla Chateau Lafite, sprzedając go panu Scottowi w imieniu swojego syna, który nie posiadał do winnicy żadnego tytułu własności, co wydało się ponad 40 lat później, po śmierci wspomnianego syna. W atmosferze pewnego skandalu sprawa została jakoś załatwiona i winnica znów wystawiona na sprzedaż. Tym razem kupiona została przez rodzinę Rotschildów, w której posiadaniu pozostaje do dnia dzisiejszego.
WIĘCEJ O KAPITULE WIELKIEGO KALESONA I INNYCH PROJEKTACH |