niedorobionej gliny. Kości owszem otrzymał, ale pozostaje to absolutnie bez związku z jego tekstami.
O wyborze odpowiedniej dwunożnejWybór człowieka czyli istoty dwunożnej jest ważną decyzją w życiu każdego psa. Pochopny wybór może być przyczyna wielu kłopotów w późniejszym życiu. Należy więc zachować należną ostrożność
Ja będąc młodym szczenięciem przygarnąłem sobie pewne obiecujące istoty dwunożne. Obiecujące istoty dwunożne poznać można powydawanych przez nie okrzykach "Jaki słodki szczeniaczek" oraz dobiegający od nich zapach wędliny, sugerujący iż dieta ich bogata jest w rzeczy, które pies może pozyskać kładąc łeb na kolanach, śliniąc się i wydając piski. Nie wziąłem pierwszych lepszych istot dwunożnych. Miałem sześcioro rodzeństwa, zjawiające się istoty dwunożne, które mi nie odpowiadały odpalałem więc moim mniej udanym braciom i siostrom. Istoty dwunożne nie odpowiadały mi przy tym z różnych powodów tj. "mięsa się u nas generalnie nie jada" (no przecież na samej suchej karmie się nie wyżywię), "mam już dwa koty" (to sobie spraw trzeciego, po co ci pies), "a ten mały to wygląda jakby uszy miał od innego kompletu" (a ty wyglądasz jakbyś zszedł z obrazu Picassa). Wreszcie zostałem sam z jednym tylko bratem i pomyślałem, że głupio byłoby być wziętym jako ostatni, więc kiedy tylko pojawiły się kolejne istoty dwunożne po wstępnym obejrzeniu skoczyłem na nie merdając ogonem, co jest niezawodnym sposobem ściągnięcia na siebie ich uwagi. Istoty dwunożne okazały się podatne na mój urok (co mnie zresztą nie zdziwiło) i otulony w ręcznik na rękach jednej z nich powędrowałem do samochodu. Wtedy zastosowałem test wytrzymałości istot dwunożnych nr 1 czyli wydałem z siebie wprost na dwunożną imponujące rzygnięcie. |
|
Układanie dwunożnej - etap wstępny
Dwunożna zniosła czyszczenie samochodu z moich wymiocin nadzwyczaj spokojnie. Przez kolejne kilka tygodni równie spokojnie znosiła także oddawanie moczu w różnych miejscach, obgryzanie nóg mebli, wchodzenie do swojego legowiska. Jednym słowem przygarnięte przeze mnie dwunożne okazały się spokojne i zrównoważone. Problem miałem tylko z dietą, gdyż nie wiadomo czemu dwunożne uparły się, żeby karmić mnie wyłącznie jakimś suszonym paskudztwem po którym miałem gazy. Znalazłem jednak wkrótce na to sposób czyli żebractwo.
Raz na jakiś czas dwunożna przystępowała do jedzenia. Kiedy dwunożna zaczynała jeść zjawiałem się natychmiast ja, pies i przystępowałem do obwąchiwania jej talerza. Dwunożna wtedy protestowała i przenosiła talerz gdzieś wyżej. Wtedy należało wspiąć się wyżej położyć obok talerza łeb i przewrócić oczami wbijając wzrok w dwunożną. Dwunożna zaczynała wtedy wydawać dźwięki "to nie dla ciebie", "nie lubisz tego" itp, ale przeważnie szybko się łamała i w ten sposób poznałem szybko smak kanapki z szynką, pizzy, spaghetti, ryby w sosie pomidorowym, a nawet cukinii zapiekanej z serem.
Przyznaję, że po pewnym czasie doszliśmy nawet z dwunożną do porozumienia polegającego na tym, że z każdego posiłku dwunożna musiała coś mi odpalić. W ten sposób osiągnąłem swój pierwszy sukces wychowawczy i przeszedłem do skłaniania dwunożnej, żeby wprowadziła do swojej diety surowe mięso.
Tu jednak spotkała mnie porażka. Dwunożna najwyraźniej nie rozumiała o co mi chodzi, mimo iż starałem się wytłumaczyć jej to na wszelkie sposoby. Zadziałało dopiero coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Na spacerze z moją dwunożną spotkałem psa z inną dwunożną. Pies wyglądał na bardzo dobrze odżywionego. Moja dwunożna nawiązała rozmowę z jego dwunożną i jego dwunożna poradziła mojej dwunożnej, żeby zaczęła dawać mi surowe mięso. Następnego dnia do mojej miski trafił prawdziwy wieprzowy ogon. Pyszności.
Jeszcze kilka słów o dwunożnych i mięsie. Nie wiadomo czemu przeciętna dwunożna uważa, że mięso musi być świeże. Przecież każdy pies wie, że mięso musi być dobrze skruszałe. Niestety tego akurat mojej dwunożnej nie dało się wytłumaczyć,dlatego też muszę posiłkować się kamuflowaniem tu i ówdzie różnych kości, żeby zjeść je dopiero kiedy nabiorą aromatu.
Przekonałem także dwunożną do karmienia mnie czekoladą, ale o tym później.
Raz na jakiś czas dwunożna przystępowała do jedzenia. Kiedy dwunożna zaczynała jeść zjawiałem się natychmiast ja, pies i przystępowałem do obwąchiwania jej talerza. Dwunożna wtedy protestowała i przenosiła talerz gdzieś wyżej. Wtedy należało wspiąć się wyżej położyć obok talerza łeb i przewrócić oczami wbijając wzrok w dwunożną. Dwunożna zaczynała wtedy wydawać dźwięki "to nie dla ciebie", "nie lubisz tego" itp, ale przeważnie szybko się łamała i w ten sposób poznałem szybko smak kanapki z szynką, pizzy, spaghetti, ryby w sosie pomidorowym, a nawet cukinii zapiekanej z serem.
Przyznaję, że po pewnym czasie doszliśmy nawet z dwunożną do porozumienia polegającego na tym, że z każdego posiłku dwunożna musiała coś mi odpalić. W ten sposób osiągnąłem swój pierwszy sukces wychowawczy i przeszedłem do skłaniania dwunożnej, żeby wprowadziła do swojej diety surowe mięso.
Tu jednak spotkała mnie porażka. Dwunożna najwyraźniej nie rozumiała o co mi chodzi, mimo iż starałem się wytłumaczyć jej to na wszelkie sposoby. Zadziałało dopiero coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Na spacerze z moją dwunożną spotkałem psa z inną dwunożną. Pies wyglądał na bardzo dobrze odżywionego. Moja dwunożna nawiązała rozmowę z jego dwunożną i jego dwunożna poradziła mojej dwunożnej, żeby zaczęła dawać mi surowe mięso. Następnego dnia do mojej miski trafił prawdziwy wieprzowy ogon. Pyszności.
Jeszcze kilka słów o dwunożnych i mięsie. Nie wiadomo czemu przeciętna dwunożna uważa, że mięso musi być świeże. Przecież każdy pies wie, że mięso musi być dobrze skruszałe. Niestety tego akurat mojej dwunożnej nie dało się wytłumaczyć,dlatego też muszę posiłkować się kamuflowaniem tu i ówdzie różnych kości, żeby zjeść je dopiero kiedy nabiorą aromatu.
Przekonałem także dwunożną do karmienia mnie czekoladą, ale o tym później.
O kotach
Każda istota dwunożna potrzebuje istoty czworonożnej czyli psa. Są co prawda dziwacy, którzy wolą trzymać koty, ale na tych nie należy zwracać uwagi. Zresztą raz sam o mało nie przygarnąłem kota. Jest to nieco wstydliwy epizod w moim życiu i wytłumaczyć go mogę tylko tym, że byłem wówczas młodym szczenięciem.
Kot był rudy i znalazłem go jak siedział pod drzewem i miauczał. Chciałem go zjeść, ale moja dwunożna zamiast mi pozwolić zaczęła kota głaskać, a potem, o zgrozo, wzięła go ze sobą na ręce i ze sobą do domu. Doszła do wniosku, że się zgubił (akurat nudziło mu się i komuś zwiał). Tak więc kiedy tylko znalazłem się z kotem pod jednym dachem, poczekałem aż dwunożna się oddali i ponowiłem próbę zjedzenia go.
Wredny sierściuch zamiast uciec zasyczał na mnie i machnął mi łapą po nosie. Kompletnie mnie tym zaskoczył, aż usiadłem nie wiedząc co robić dalej. Wtedy sierściuch zeskoczył z krzesła na którym siedział i poszedł sobie na moje posłanie na którym spokojnie się położył. Wyzywająco spojrzał na mnie zielonym okiem i jeszcze raz zasyczał.
"To straszne" pomyślałem wtedy "Jestem psem zdominowanym przez kota. Jak ja teraz pokażę się na oczy innym psom". Zacząłem snuć plany jakby tu się kota pozbyć. Gdybym był jakimś pitbulem to pewnie mimo kocich syków i pokazywania pazurów załatwiłbym sprawę szybko i tak, że z kota zostałby tylko ogonek. Tymczasem jednak byłem delikatnym psim intelektualistą z domieszką krwi myśliwskiej. Co tu robić?
"Ty pies masz jakieś piłeczki do zabawy?" miauknął sierściuch.
Zagarnął moje posłanie, a teraz chce zagarnąć moje piłeczki? Mowy nie ma.
"No pies, nie bądź świnia" miauknął znowu kot "Jak nie przyniesiesz to sam sobie wezmę".
Sierściuch podniósł się z posłania inie zważając na moje protestujące ujadanie ruszył w kierunku mojej ulubionej piłeczki. Wydawało się, że nic już nie uchroni mnie przed degradacją do podporządkowanego kotu zwierzęcia domowego, gdy zdarzył się cud. Dwunożna zobaczyła, że kot na obróżce, którą ma na szyi ma kapsułkę, a w kapsułce była karteczka z numerem telefonu właścicieli rudego sierściucha. Kiedy dwunożna to znalazła to ucieszyłem się tak, że gdybym mógł to sam chwyciłbym za telefon i do nich zadzwonił. Tak patrzyłem tylko z satysfakcją jak robi to dwunożna.
Właściciele sierściucha zjawili się błyskawicznie. Wyglądali na dwunożne kompletnie opętane przez swojego kota bo z nieukrywaną radością chwycili go od razu na ręce.Sierściuch za to wyglądał na zmartwionego. Odwrócił się nawet do mnie i miauknął coś co brzmiało "Ty pies zrób coś, żebym mógł jeszcze trochę zostać".
"Zostać? Po co?" zdziwiłem się
"Bo u mnie jest taka nuda" miauknął sierściuch "Nie mam się z kim bawić".
"To włącz sobie telewizor" odszczeknąłem
Sierściuch zniknął ze swoimi właścicielami, a mnie naszła refleksja. Dwunożna potrzebuje czworonoga, ale czworonóg potrzebuje drugiego czworonoga. Ale może dotyczy to tylko kotów.
Kot był rudy i znalazłem go jak siedział pod drzewem i miauczał. Chciałem go zjeść, ale moja dwunożna zamiast mi pozwolić zaczęła kota głaskać, a potem, o zgrozo, wzięła go ze sobą na ręce i ze sobą do domu. Doszła do wniosku, że się zgubił (akurat nudziło mu się i komuś zwiał). Tak więc kiedy tylko znalazłem się z kotem pod jednym dachem, poczekałem aż dwunożna się oddali i ponowiłem próbę zjedzenia go.
Wredny sierściuch zamiast uciec zasyczał na mnie i machnął mi łapą po nosie. Kompletnie mnie tym zaskoczył, aż usiadłem nie wiedząc co robić dalej. Wtedy sierściuch zeskoczył z krzesła na którym siedział i poszedł sobie na moje posłanie na którym spokojnie się położył. Wyzywająco spojrzał na mnie zielonym okiem i jeszcze raz zasyczał.
"To straszne" pomyślałem wtedy "Jestem psem zdominowanym przez kota. Jak ja teraz pokażę się na oczy innym psom". Zacząłem snuć plany jakby tu się kota pozbyć. Gdybym był jakimś pitbulem to pewnie mimo kocich syków i pokazywania pazurów załatwiłbym sprawę szybko i tak, że z kota zostałby tylko ogonek. Tymczasem jednak byłem delikatnym psim intelektualistą z domieszką krwi myśliwskiej. Co tu robić?
"Ty pies masz jakieś piłeczki do zabawy?" miauknął sierściuch.
Zagarnął moje posłanie, a teraz chce zagarnąć moje piłeczki? Mowy nie ma.
"No pies, nie bądź świnia" miauknął znowu kot "Jak nie przyniesiesz to sam sobie wezmę".
Sierściuch podniósł się z posłania inie zważając na moje protestujące ujadanie ruszył w kierunku mojej ulubionej piłeczki. Wydawało się, że nic już nie uchroni mnie przed degradacją do podporządkowanego kotu zwierzęcia domowego, gdy zdarzył się cud. Dwunożna zobaczyła, że kot na obróżce, którą ma na szyi ma kapsułkę, a w kapsułce była karteczka z numerem telefonu właścicieli rudego sierściucha. Kiedy dwunożna to znalazła to ucieszyłem się tak, że gdybym mógł to sam chwyciłbym za telefon i do nich zadzwonił. Tak patrzyłem tylko z satysfakcją jak robi to dwunożna.
Właściciele sierściucha zjawili się błyskawicznie. Wyglądali na dwunożne kompletnie opętane przez swojego kota bo z nieukrywaną radością chwycili go od razu na ręce.Sierściuch za to wyglądał na zmartwionego. Odwrócił się nawet do mnie i miauknął coś co brzmiało "Ty pies zrób coś, żebym mógł jeszcze trochę zostać".
"Zostać? Po co?" zdziwiłem się
"Bo u mnie jest taka nuda" miauknął sierściuch "Nie mam się z kim bawić".
"To włącz sobie telewizor" odszczeknąłem
Sierściuch zniknął ze swoimi właścicielami, a mnie naszła refleksja. Dwunożna potrzebuje czworonoga, ale czworonóg potrzebuje drugiego czworonoga. Ale może dotyczy to tylko kotów.
Pies, człowiek i muchy.
Jest wiele rzeczy, które pies robi inaczej niż człowiek i ani pies, ani człowiek nie dadzą sobie wytłumaczyć, że właśnie ten czy inny sposób jest dobry.
Weźmy na przykład łapanie much. Co do much pies i człowiek zgadzają się , że muchy są paskudne i należy je tępić, jednak pies i człowiek tępią je zupełnie inaczej.
Człowiek na przykład używa w tym celu różnych paskudnych narzędzi takich jak łapka na muchy. Ze wszystkich znanych mi odgłosów za najgorszy uważam świst wydawany przez łapkę na muchy. Żeby człowiek był przynajmniej w stanie ubić muchę za jednym świśnięciem to jeszcze mógłbym to znieść, ale zwykle istota dwunożna biega przez dobre pół godziny po pokoju w pogonił za jedną muchą nieustannie świszcząc przy tym swoją łapką. Ohyda.
Jeszcze gorzej jest kiedy jakaś dwunożna wpadnie na pomysł zamontowania ultradźwiękowego odstraszacza owadów. Rozumiem szanowna dwunożno, że ty ultradźwięków nie słyszysz, ale pomyśl o swoim psie. Ultradźwięki dla niego to ohyda, jeszcze gorsza niż świszcząca łapka na muchy.
Z kolei pies łowi muchy w sposób jak najbardziej cywilizowany czyli pyskiem. Są przy tym dwie psie szkoły. Według pierwszej praktykowanej zwłaszcza przez małe ruchliwe pieski na muchy należy polować aktywnie. Kiedy tylko spostrzeże się muchę siedzącą gdziekolwiek w zasięgu wzroku,choćby i na żyrandolu, należy zacząć się skradać, prężąc do skoku, po czym rzucić się na muchę.
Jeśli jesteś z kolei większym psem (jak ja) powinieneś ignorować z godnością muchy,chyba że podlecą już tak blisko, że naprawdę stają się męczące. Wtedy unosisz lekko łeb i kłapiesz pyskiem w pogoni za plączącą się dookoła ciebie muchą.
Proste prawda? Zupełnie nie rozumiem dlaczego dwunożne też nie mogą tak robić.
Weźmy na przykład łapanie much. Co do much pies i człowiek zgadzają się , że muchy są paskudne i należy je tępić, jednak pies i człowiek tępią je zupełnie inaczej.
Człowiek na przykład używa w tym celu różnych paskudnych narzędzi takich jak łapka na muchy. Ze wszystkich znanych mi odgłosów za najgorszy uważam świst wydawany przez łapkę na muchy. Żeby człowiek był przynajmniej w stanie ubić muchę za jednym świśnięciem to jeszcze mógłbym to znieść, ale zwykle istota dwunożna biega przez dobre pół godziny po pokoju w pogonił za jedną muchą nieustannie świszcząc przy tym swoją łapką. Ohyda.
Jeszcze gorzej jest kiedy jakaś dwunożna wpadnie na pomysł zamontowania ultradźwiękowego odstraszacza owadów. Rozumiem szanowna dwunożno, że ty ultradźwięków nie słyszysz, ale pomyśl o swoim psie. Ultradźwięki dla niego to ohyda, jeszcze gorsza niż świszcząca łapka na muchy.
Z kolei pies łowi muchy w sposób jak najbardziej cywilizowany czyli pyskiem. Są przy tym dwie psie szkoły. Według pierwszej praktykowanej zwłaszcza przez małe ruchliwe pieski na muchy należy polować aktywnie. Kiedy tylko spostrzeże się muchę siedzącą gdziekolwiek w zasięgu wzroku,choćby i na żyrandolu, należy zacząć się skradać, prężąc do skoku, po czym rzucić się na muchę.
Jeśli jesteś z kolei większym psem (jak ja) powinieneś ignorować z godnością muchy,chyba że podlecą już tak blisko, że naprawdę stają się męczące. Wtedy unosisz lekko łeb i kłapiesz pyskiem w pogoni za plączącą się dookoła ciebie muchą.
Proste prawda? Zupełnie nie rozumiem dlaczego dwunożne też nie mogą tak robić.
WIĘCEJ O KAPITULE WIELKIEGO KALESONA I INNYCH PROJEKTACH |