Karol K. czyli luz w wielkim mieście
Karol K. podjął postanowienie poprawy swojego życia w poniedziałek rano, kiedy siedział w stojącym w gigantycznym korku samochodzie starając się dojechać do swojego biura. Gigantyczny korek powstał bo dwóch podobnych do Karola K. osobników także starło się dojechać do swojego biura przy czym jeden z nich chciał skręcić w lewo, a drugi wprost przeciwnie. W ten sposób doprowadzili do zjawiska określanego w policyjnych raportach jako kolizja drogowa bez ofiar w ludziach. Po spowodowaniu wspomnianej kolizji obydwaj osobnicy stanęli na środku drogi obok swoich lekko uszkodzonych samochodów i na zmianę wrzeszczeli na siebie albo do telefonów. Karol K. nie wiedział o tym kiedy podejmował postanowienie poprawy swojego życia, bo działo się to jakiś kilometr dalej. Gdyby wiedział pewnie umocniłoby go to w swoim postanowieniu. Postanowienia Karola K. odnośnie poprawy swojego życia nie należy jednak do końca brać poważnie. Podejmował takie postanowienia regularnie zwłaszcza w poniedziałki rano. Zwykle ograniczały się one do stanowczego stwierdzenia, że musi "coś" ze swoim życiem zrobić. Od jutra. Po zastanowieniu od przyszłego tygodnia. "Coś" nie miało jednak nigdy konkretnej formy. Tym razem "coś" przybrało jednak konkretną formę wewnętrznego głosu, który powiedział "Koleś,wyluzuj trochę. Jesteś tego wart." Karol K. nie był co prawda pewien czy naprawdę był to wewnętrzny głos, czy głos z radia, którym bawił się właśnie szukając jakiejś stacji z muzyką, ale jego wypowiedź wydała się Karolowi K. głęboko sensowna i w pełni wyrażająca jego własne odczucia. Nie zastanawiając się dłużej czy głos pochodził z bliżej nieokreślonego radia, bliżej nieokreślonego boga czy bliżej nieokreślonych własnych wnętrzności Karol K. postanowił go posłuchać czyli wyluzować trochę bo jest tego wart. Od zaraz. |
1.
Przemiana duchowa Karola K. natrafiła na obiektywne trudności, które sprawiły, że Karol zmuszony był odłożyć ją do wieczora. Obiektywne trudności miały postać pracy Karola K., a dokładnie trzech szefów Karola K. Tu należy się kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze Karol K. jest pracownikiem globalnej korporacji o nazwie Fresh Synthetic Food. Po drugie Fresh Synthetic Food uznało Karola za tak cennego pracownika, że przypisało go do dwóch międzynarodowych projektów, z których jeden zarządzany jest z Australii, a drugi z Ameryki. Do każdego z tych projektów przypisano 0,5 Karola K. W ten sposób 0,5 Karola K. posiada szefa z Australii, a 0,5 Karola K.posiada szefa z Ameryki. Do tego jest jeszcze lokalny szef, który posiada co prawda 0,0 Karola K, ale i tak jest ważny bo podpisuje Karolowi delegacje i urlopy.
Pierwszą obiektywną trudność Karol K. napotkał rano w postaci swojego australijskiego szefa, który właśnie kończył pracę (wiadomo inna strefa czasowa). Karol K. ciągle jeszcze siedział w samochodzie uwięzionym w ulicznym korku kiedy zadzwonił telefon.
- Hi Karol. How are you? (Cześć Karol. Jak się masz?)
- Ok. But still stuck in a traffic jam (Ok,ale ciągle jeszcze stoję w korku)
Australijski szef wyraził swoje współczucie dla Karola i po tym uprzejmym wstępie przeszedł do rzeczy. Potrzebował raportu na dzisiaj. Właściwie to na wczoraj, ale po pewnych negocjacjach zgodził się na jutro rano. Był to bardzo obszerny raport którego przygotowanie wymagało nieco więcej niż 0,5 Karola przypisanego do australijskiego szefa, ale Karol miał nadzieję, że zdąży zanim skontaktuje się z nim amerykański szef, który zgodnie ze swoją strefą czasową zaczynał pracę o godzinie 14:00 czasu Karola czyli 08:00 czasu swojego.
Niestety po dotarciu do biura okazało się, że nie dość że amerykański szef Karola nie śpi po nocach to jeszcze pracuje w weekendy. W skrzynce mailowej Karola leżał email w którym informował Karola, że potrzebuje od niego raport. Na dzisiaj, najlepiej na 14:00 czasu Karola czyli 08:00 czasu swojego, żeby mógł przeczytać go jak tylko przyjdzie do pracy.
Karol z westchnieniem zabrał się za pisanie raportu dla amerykańskiego szefa (który nawiasem mówiąc wymagał nieco więcej niż 0,5 Karola przypisane do amerykańskiego szefa), kiedy do jego pokoju wszedł szef lokalny.
- Karol - powiedział szef lokalny - Ty chyba nie masz za dużo pracy przy tych międzynarodowych projektach. Może zrobiłbyś dla mnie jeden raport.
Karolowi K. głupio było odmówić szefowi, który podpisywał mu delegacje i urlopy, nawet jeśli oficjalnie przypisane było do niego 0,0 Karola. W ten sposób przemiana duchowa Karola musiała poczekać do wieczora. Niestety wtedy Karol był już zbyt zmęczony żeby przemieniać się duchowo. Zasypiając wymamrotał jednak do siebie "Wyluzuj trochę. Jesteś tego wart" co chyba można zaliczyć mu jako dobry początek.
Pierwszą obiektywną trudność Karol K. napotkał rano w postaci swojego australijskiego szefa, który właśnie kończył pracę (wiadomo inna strefa czasowa). Karol K. ciągle jeszcze siedział w samochodzie uwięzionym w ulicznym korku kiedy zadzwonił telefon.
- Hi Karol. How are you? (Cześć Karol. Jak się masz?)
- Ok. But still stuck in a traffic jam (Ok,ale ciągle jeszcze stoję w korku)
Australijski szef wyraził swoje współczucie dla Karola i po tym uprzejmym wstępie przeszedł do rzeczy. Potrzebował raportu na dzisiaj. Właściwie to na wczoraj, ale po pewnych negocjacjach zgodził się na jutro rano. Był to bardzo obszerny raport którego przygotowanie wymagało nieco więcej niż 0,5 Karola przypisanego do australijskiego szefa, ale Karol miał nadzieję, że zdąży zanim skontaktuje się z nim amerykański szef, który zgodnie ze swoją strefą czasową zaczynał pracę o godzinie 14:00 czasu Karola czyli 08:00 czasu swojego.
Niestety po dotarciu do biura okazało się, że nie dość że amerykański szef Karola nie śpi po nocach to jeszcze pracuje w weekendy. W skrzynce mailowej Karola leżał email w którym informował Karola, że potrzebuje od niego raport. Na dzisiaj, najlepiej na 14:00 czasu Karola czyli 08:00 czasu swojego, żeby mógł przeczytać go jak tylko przyjdzie do pracy.
Karol z westchnieniem zabrał się za pisanie raportu dla amerykańskiego szefa (który nawiasem mówiąc wymagał nieco więcej niż 0,5 Karola przypisane do amerykańskiego szefa), kiedy do jego pokoju wszedł szef lokalny.
- Karol - powiedział szef lokalny - Ty chyba nie masz za dużo pracy przy tych międzynarodowych projektach. Może zrobiłbyś dla mnie jeden raport.
Karolowi K. głupio było odmówić szefowi, który podpisywał mu delegacje i urlopy, nawet jeśli oficjalnie przypisane było do niego 0,0 Karola. W ten sposób przemiana duchowa Karola musiała poczekać do wieczora. Niestety wtedy Karol był już zbyt zmęczony żeby przemieniać się duchowo. Zasypiając wymamrotał jednak do siebie "Wyluzuj trochę. Jesteś tego wart" co chyba można zaliczyć mu jako dobry początek.
2.
Jak wiadomo do dokonania przemiany duchowej potrzebny jest jakiś poradnik. Poradniki piszą zwykle ludzie, którzy w danej dziedzinie mają doświadczenie, a przynajmniej coś o niej wiedzą. Kucharze piszą o kuchni, alpiniści o górach, alkoholicy o piciu. Karol K. nie miał niestety pojęcia, kto mógłby pisać poradnik o wyluzowywaniu.
Nie miała też pojęcia wyszukiwarka w księgarni internetowej,która na hasło "wyluzować trochę" zwróciła mu "0 pozycji". Tak samo uprzejma ekspedientka w salonie księgarskim, która co prawda nie zwróciła mu "0 pozycji", ale za to zaproponowała kompletnie idiotyczny poradnik na temat urlopu. Urlop nie kojarzył się Karolowi z wyluzowaniem, ale z wykłócaniem z biurem turystycznym. W ten sposób Karol z problemem "wyluzowywania trochę" został pozostawiony sam sobie. No dobra. Sam sobie, ale z kolegami.
Z kolegami Karol K. spotkał się w środę wieczorem w pubie. Stolik zamówiony był na cztery osoby i kiedy Karol K. przyszedł Tomek G. i Misiek S. siedzieli już sącząc piwo. Misiek S. pokazywał utrwalone na telefonie najnowsze zdjęcia swojego potomka. Robił tak na kazdym spotkaniu od pół roku czyli od czasu urodzin potomka. Wczesniej pokazywał zdjęcia płodu. Niedaleko nich krążył Wojtek B., który zawzięcie wykłócał się o coś przez telefon.
- Wyluzuj trochę. Jesteś tego wart. - zdziwił się Misiek S, kiedy Karol powiedział co go gryzie -A o co chodzi?
- Sam nie wiem - westchnął Karol K. - O wyluzowanie, ale tylko trochę.
- Powinieneś zacząć grać w tenisa - powiedział Tomek G. - Dwa razy w tygodniu chodzę pograć w tenisa. To fantastycznie ładuje akumulatory. Poza tym można poznać na kortach ciekawych ludzi.
- Na przykład tą blondynę, z którą prowadzasz się ostatnio? -zaciekawił się Karol.
- Nie. Tą znam z siłowni -potrząsnął głową Tomek G. - Ale na kortach poznałem tego faceta, który miał znajomego, którego znajomy był dyrektorem, który szukał właśnie kogoś do kierowania nowo powstającym działem. Posłałem CV do tego znajomego, który miał znajomego, który miał znajomego i dostałem tą robotę. Widzieliście już mój nowy służbowy wóz?
- Ja chcę się aktualnie trochę wyluzować - skrzywił się Karol - Nie wspinać się po szczebelkach kariery.
- To może znajdź sobie jakieś hobby - zaproponował Misiek S. - Zacznij zbierać monety, znaczki, albo kolejki elektryczne.
- Daj spokój - skrzywił się Tomek G. - Chciałbyś żeby twój potomek zbierał kolejki elektryczne?
- Ja zbieram kolejki elektryczne -odparł urażony Misiek S. - Mój ojciec zbierał kolejki elektryczne i mój syn też będzie zbierał kolejki elektryczne.
- Dobra - mruknął Tomek G - Ale ty jesteś księgowym, a Karol jest normalny.
- Co jest chłopaki - wtrącił się Wojtek B,dosiadając do stolika - Sorki,ale ta budowa chałupy chyba mnie wykończy. Majster dzwoni o każdej porze dnia i nocy. Raz tego brakuje,raz tamtego.
- Zastanawiałeś się czasem czy ten twój majster ciebie nie okrada?- zapytał Karol.
- Zastanawiałem - odparł Wojtek B - I nawet jestem pewien że tak, ale co mam robić? Sam układać cegły? Tylko kiedy? Przed czy po pracy? Zamawialiście już jakieś żarcie?
Kelner przyjął zamówienie.
- Ja nie rozumiem Karol na czym polega twój problem - powiedział Wojtek B. - Masz za dużo wolnego czasu? Zacznij dom budować jak ja.
- Jak dożyjesz do końca budowy to sobie przemyślę - skrzywił się Karol - Ja chcę się wyluzować, a nie zajeździć.
- Niektórzy się tak luzują - odparł Wojtek B.- Słyszałem o jednym facecie co miał takie hobby, że kupił jakąś starą ruderę i ją wyremontował. Potem ją sprzedał, ale tak mu się spodobało, że rzucił normalną robotę i od tego czasu kupuje stare rudery, remontuje i sprzedaje. Ostatnio podobno nawet jakiś pałac.
- To raczej nie dla mnie -pokręcił głową Karol.
- Ja ci mówię zacznij grać w tenisa - wtrącił się znów Tomek G.
Kelner przyniósł zamówienia.
- Stek średnio wysmażony z frytkami trzy razy i świeża sałatka firmowa z ekologicznych warzyw.
- To dla mnie - powiedział Misiek S.
- Misiek, co za świństwo ty zamówiłeś? - zapytał Wojtek B.
- Odchudzam się - burknął Misiek S. - Lekarz powiedział, że muszę zmienić sposób odżywiania na bardziej zdrowy bo skończę z zawałem jak mój stary.
- Bon appetite - powiedział Karol - Żremy.
--
Ze spotkania z kolegami w pubie Karol wyniósł poza kacem trzy porady, które wydawały mu się mniej więcej pasować do wyluzowania trochę. Po pierwsze zacznij uprawiać jakiś sport (najlepiej tenis). Po drugie znajdź sobie jakieś hobby (mogą być kolejki elektryczne albo remontowanie pałaców). Po trzecie odżywiaj się zdrowo (bo inaczej skończysz z zawałem jak stary Miśka).
Nie miała też pojęcia wyszukiwarka w księgarni internetowej,która na hasło "wyluzować trochę" zwróciła mu "0 pozycji". Tak samo uprzejma ekspedientka w salonie księgarskim, która co prawda nie zwróciła mu "0 pozycji", ale za to zaproponowała kompletnie idiotyczny poradnik na temat urlopu. Urlop nie kojarzył się Karolowi z wyluzowaniem, ale z wykłócaniem z biurem turystycznym. W ten sposób Karol z problemem "wyluzowywania trochę" został pozostawiony sam sobie. No dobra. Sam sobie, ale z kolegami.
Z kolegami Karol K. spotkał się w środę wieczorem w pubie. Stolik zamówiony był na cztery osoby i kiedy Karol K. przyszedł Tomek G. i Misiek S. siedzieli już sącząc piwo. Misiek S. pokazywał utrwalone na telefonie najnowsze zdjęcia swojego potomka. Robił tak na kazdym spotkaniu od pół roku czyli od czasu urodzin potomka. Wczesniej pokazywał zdjęcia płodu. Niedaleko nich krążył Wojtek B., który zawzięcie wykłócał się o coś przez telefon.
- Wyluzuj trochę. Jesteś tego wart. - zdziwił się Misiek S, kiedy Karol powiedział co go gryzie -A o co chodzi?
- Sam nie wiem - westchnął Karol K. - O wyluzowanie, ale tylko trochę.
- Powinieneś zacząć grać w tenisa - powiedział Tomek G. - Dwa razy w tygodniu chodzę pograć w tenisa. To fantastycznie ładuje akumulatory. Poza tym można poznać na kortach ciekawych ludzi.
- Na przykład tą blondynę, z którą prowadzasz się ostatnio? -zaciekawił się Karol.
- Nie. Tą znam z siłowni -potrząsnął głową Tomek G. - Ale na kortach poznałem tego faceta, który miał znajomego, którego znajomy był dyrektorem, który szukał właśnie kogoś do kierowania nowo powstającym działem. Posłałem CV do tego znajomego, który miał znajomego, który miał znajomego i dostałem tą robotę. Widzieliście już mój nowy służbowy wóz?
- Ja chcę się aktualnie trochę wyluzować - skrzywił się Karol - Nie wspinać się po szczebelkach kariery.
- To może znajdź sobie jakieś hobby - zaproponował Misiek S. - Zacznij zbierać monety, znaczki, albo kolejki elektryczne.
- Daj spokój - skrzywił się Tomek G. - Chciałbyś żeby twój potomek zbierał kolejki elektryczne?
- Ja zbieram kolejki elektryczne -odparł urażony Misiek S. - Mój ojciec zbierał kolejki elektryczne i mój syn też będzie zbierał kolejki elektryczne.
- Dobra - mruknął Tomek G - Ale ty jesteś księgowym, a Karol jest normalny.
- Co jest chłopaki - wtrącił się Wojtek B,dosiadając do stolika - Sorki,ale ta budowa chałupy chyba mnie wykończy. Majster dzwoni o każdej porze dnia i nocy. Raz tego brakuje,raz tamtego.
- Zastanawiałeś się czasem czy ten twój majster ciebie nie okrada?- zapytał Karol.
- Zastanawiałem - odparł Wojtek B - I nawet jestem pewien że tak, ale co mam robić? Sam układać cegły? Tylko kiedy? Przed czy po pracy? Zamawialiście już jakieś żarcie?
Kelner przyjął zamówienie.
- Ja nie rozumiem Karol na czym polega twój problem - powiedział Wojtek B. - Masz za dużo wolnego czasu? Zacznij dom budować jak ja.
- Jak dożyjesz do końca budowy to sobie przemyślę - skrzywił się Karol - Ja chcę się wyluzować, a nie zajeździć.
- Niektórzy się tak luzują - odparł Wojtek B.- Słyszałem o jednym facecie co miał takie hobby, że kupił jakąś starą ruderę i ją wyremontował. Potem ją sprzedał, ale tak mu się spodobało, że rzucił normalną robotę i od tego czasu kupuje stare rudery, remontuje i sprzedaje. Ostatnio podobno nawet jakiś pałac.
- To raczej nie dla mnie -pokręcił głową Karol.
- Ja ci mówię zacznij grać w tenisa - wtrącił się znów Tomek G.
Kelner przyniósł zamówienia.
- Stek średnio wysmażony z frytkami trzy razy i świeża sałatka firmowa z ekologicznych warzyw.
- To dla mnie - powiedział Misiek S.
- Misiek, co za świństwo ty zamówiłeś? - zapytał Wojtek B.
- Odchudzam się - burknął Misiek S. - Lekarz powiedział, że muszę zmienić sposób odżywiania na bardziej zdrowy bo skończę z zawałem jak mój stary.
- Bon appetite - powiedział Karol - Żremy.
--
Ze spotkania z kolegami w pubie Karol wyniósł poza kacem trzy porady, które wydawały mu się mniej więcej pasować do wyluzowania trochę. Po pierwsze zacznij uprawiać jakiś sport (najlepiej tenis). Po drugie znajdź sobie jakieś hobby (mogą być kolejki elektryczne albo remontowanie pałaców). Po trzecie odżywiaj się zdrowo (bo inaczej skończysz z zawałem jak stary Miśka).
3
Ze spotkania z kolegami w pubie Karol wyniósł poza kacem trzy porady, które wydawały mu się mniej więcej pasować do wyluzowania trochę. Po pierwsze zacznij uprawiać jakiś sport (najlepiej tenis). Po drugie znajdź sobie jakieś hobby (mogą być kolejki elektryczne albo remontowanie pałaców). Po trzecie odżywiaj się zdrowo (bo inaczej skończysz z zawałem jak stary Miśka).
Karol K. postanowił zacząć od sportu. Dokładnie od roweru,którym postanowił pojechać do pracy.
Kiedy Karol K. jeździł do pracy samochodem nienawidził rowerzystów poruszających się ulicy jeszcze bardziej niż koparek poruszających się po ulicy. Rowerzyści i koparki poruszali się z podobną prędkością, ale koparki w odpowiedzi na trąbienie nie pokazywały wystawionego środkowego palca.
Pojechanie na rowerze do pracy Karol postanowił zacząć metodycznie czyli od skompletowania sprzętu. Posiadał co prawda rower górski, gacie z żelową wkładką, oddychającą koszulkę i kask wzmocniony tytanową wkładką, ale razem stanowiło to zestaw bardzo podstawowy, wymagający udoskonalenia przez szereg niezbędnych gadżetów takich jak GPS z systemem sygnalizacji korków we wszystkich większych europejskich miastach (za dopłatą także w Sao Paulo i Bangkoku), dzwonek rowerowy z możliwością wgrania melodyjki za pomocą łącza Blue Tooth, światła przeciwmgielne. Do świateł przeciwmgielnych Karol nie był przekonany, ale skłoniły go opinie na specjalistycznym serwisie rowerowym znalezione w Internecie.
Tak wyposażony Karol stanął przed lustrem i spojrzał w swojej odbicie, które w jego opinii przedstawiało się niezwykle korzystnie i wyruszył w drogę. Według jego obliczeń wspartych danymi z GPS w pracy miał znaleźć się za pół godziny.
W pracy znalazł się za trzy godziny. Był uboższy o lewy but i dwie stówy, ale za to bogatszy o podbite oko, trochę punktów karnych i kilka nowych doświadczeń.
W temacie doświadczeń.
1.
Najgorszym wrogiem rowerzysty na drodze szybkiego ruchu są inne pojazdy poruszające się po drodze szybkiego ruchu.
Zanim Karol wyjechał ze swojego osiedla zdążył zasapać się oraz zostać pięciokrotnie obtrąbiony, w tym przez swojego własnego sąsiada z góry, z którym do tej pory łączyła go nić sympatii oraz piwo popijane na balkonie. Równie wredne jak samochody osobowe okazały się autobusy z których jeden próbował Karola staranować, a drugi wypuścił na niego taką ilość spalin, że Karol zobaczył niespodziewane zaćmienie słońca. Wrogo była nastawiona do niego nawet śmieciarka, co spowodowało u Karola krańcową gorycz i frustrację.
2.
Nigdy nie pokazuj wystawionego palca przypakowanemu chamowi w czarnej beemce.
Drugi epizod zdarzył się kiedy kompletnie zniechęcony Karol wlókł się po bocznym pasie. Tuż zanim rozległ się gwałtowny pisk hamulców, a potem trąbienie. Karol, który wcześniej obtrąbiony został już z trzydzieści razy uznał, że jego cierpliwość już się wyczerpała i na trąbienie jest tylko jedna odpowiedź. Wystawiony środkowy palec. Jak pomyślał tak uczynił.
Następne co pamiętał to czarna beemka zajeżdżająca mu drogę i wysiadający z niej typ żywcem przeniesiony z lat 90-tych. Napakowany, łysy i w dresie. Krótki dialog pomiędzy nim i Karolem zakończył się dla Karola właśnie podbitym okiem i zaginionym lewym butem, który stracił kiedy napakowany typ brutalnie przerzucał go razem z rowerem przez barierkę.
Mimo tego przykrego przeżycia Karol był zdeterminowany, żeby kontynuować i to sprawiło, że wzbogacił się o jeszcze jedno doświadczenie.
3.
Rower też może być złapany za przekroczenie szybkości.
Karol odetchnął z ulgą kiedy zobaczył majaczący się w oddali wieżowiec w którym mieściło się jego biuro. Wstąpiły w niego nowe siły i mocniej nacisnął na pedały. Korzystając ze zjazdu z estakady nareszcie mógł się rozpędzić. Wiatr zawiał mu w uszach, poczuł w głębi smak zwycięstwa (a przynajmniej końca rowerowego koszmaru), przyspieszył i... zobaczył przed sobą pana w niebieskim mundurku,który machał na niego trzymanym w ręku lizakiem. Obok niego stał niebieski samochodzik.
Karol zahamował przy nich.
- Dokumenty proszę - rzucił w jego kierunku pan w niebieskim mundurku
- Tak oczywiście - Karol wyciągnął z kieszeni dokumenty - A w czym problem
- Przekroczył pan szybkość -odparł pan w niebieskim mundurku - O 7 m/h.
Karol spojrzał na niego z niedowierzaniem - Ale ja jestem przecież na rowerze -wyjąkał
Pan w niebieskim mundurku był niewzruszony - Ostatnio złapaliśmy tu też jednego na wrotkach. Przyjmuje pan mandat?
Podsumowując, niestety jazda rowerem po drodze szybkiego ruchu nie okazała się skutecznym sposobem na wyluzowanie w wielkim mieście.
Karol K. postanowił zacząć od sportu. Dokładnie od roweru,którym postanowił pojechać do pracy.
Kiedy Karol K. jeździł do pracy samochodem nienawidził rowerzystów poruszających się ulicy jeszcze bardziej niż koparek poruszających się po ulicy. Rowerzyści i koparki poruszali się z podobną prędkością, ale koparki w odpowiedzi na trąbienie nie pokazywały wystawionego środkowego palca.
Pojechanie na rowerze do pracy Karol postanowił zacząć metodycznie czyli od skompletowania sprzętu. Posiadał co prawda rower górski, gacie z żelową wkładką, oddychającą koszulkę i kask wzmocniony tytanową wkładką, ale razem stanowiło to zestaw bardzo podstawowy, wymagający udoskonalenia przez szereg niezbędnych gadżetów takich jak GPS z systemem sygnalizacji korków we wszystkich większych europejskich miastach (za dopłatą także w Sao Paulo i Bangkoku), dzwonek rowerowy z możliwością wgrania melodyjki za pomocą łącza Blue Tooth, światła przeciwmgielne. Do świateł przeciwmgielnych Karol nie był przekonany, ale skłoniły go opinie na specjalistycznym serwisie rowerowym znalezione w Internecie.
Tak wyposażony Karol stanął przed lustrem i spojrzał w swojej odbicie, które w jego opinii przedstawiało się niezwykle korzystnie i wyruszył w drogę. Według jego obliczeń wspartych danymi z GPS w pracy miał znaleźć się za pół godziny.
W pracy znalazł się za trzy godziny. Był uboższy o lewy but i dwie stówy, ale za to bogatszy o podbite oko, trochę punktów karnych i kilka nowych doświadczeń.
W temacie doświadczeń.
1.
Najgorszym wrogiem rowerzysty na drodze szybkiego ruchu są inne pojazdy poruszające się po drodze szybkiego ruchu.
Zanim Karol wyjechał ze swojego osiedla zdążył zasapać się oraz zostać pięciokrotnie obtrąbiony, w tym przez swojego własnego sąsiada z góry, z którym do tej pory łączyła go nić sympatii oraz piwo popijane na balkonie. Równie wredne jak samochody osobowe okazały się autobusy z których jeden próbował Karola staranować, a drugi wypuścił na niego taką ilość spalin, że Karol zobaczył niespodziewane zaćmienie słońca. Wrogo była nastawiona do niego nawet śmieciarka, co spowodowało u Karola krańcową gorycz i frustrację.
2.
Nigdy nie pokazuj wystawionego palca przypakowanemu chamowi w czarnej beemce.
Drugi epizod zdarzył się kiedy kompletnie zniechęcony Karol wlókł się po bocznym pasie. Tuż zanim rozległ się gwałtowny pisk hamulców, a potem trąbienie. Karol, który wcześniej obtrąbiony został już z trzydzieści razy uznał, że jego cierpliwość już się wyczerpała i na trąbienie jest tylko jedna odpowiedź. Wystawiony środkowy palec. Jak pomyślał tak uczynił.
Następne co pamiętał to czarna beemka zajeżdżająca mu drogę i wysiadający z niej typ żywcem przeniesiony z lat 90-tych. Napakowany, łysy i w dresie. Krótki dialog pomiędzy nim i Karolem zakończył się dla Karola właśnie podbitym okiem i zaginionym lewym butem, który stracił kiedy napakowany typ brutalnie przerzucał go razem z rowerem przez barierkę.
Mimo tego przykrego przeżycia Karol był zdeterminowany, żeby kontynuować i to sprawiło, że wzbogacił się o jeszcze jedno doświadczenie.
3.
Rower też może być złapany za przekroczenie szybkości.
Karol odetchnął z ulgą kiedy zobaczył majaczący się w oddali wieżowiec w którym mieściło się jego biuro. Wstąpiły w niego nowe siły i mocniej nacisnął na pedały. Korzystając ze zjazdu z estakady nareszcie mógł się rozpędzić. Wiatr zawiał mu w uszach, poczuł w głębi smak zwycięstwa (a przynajmniej końca rowerowego koszmaru), przyspieszył i... zobaczył przed sobą pana w niebieskim mundurku,który machał na niego trzymanym w ręku lizakiem. Obok niego stał niebieski samochodzik.
Karol zahamował przy nich.
- Dokumenty proszę - rzucił w jego kierunku pan w niebieskim mundurku
- Tak oczywiście - Karol wyciągnął z kieszeni dokumenty - A w czym problem
- Przekroczył pan szybkość -odparł pan w niebieskim mundurku - O 7 m/h.
Karol spojrzał na niego z niedowierzaniem - Ale ja jestem przecież na rowerze -wyjąkał
Pan w niebieskim mundurku był niewzruszony - Ostatnio złapaliśmy tu też jednego na wrotkach. Przyjmuje pan mandat?
Podsumowując, niestety jazda rowerem po drodze szybkiego ruchu nie okazała się skutecznym sposobem na wyluzowanie w wielkim mieście.
Tenis czyli ważny klient Tomka G
- Dobrze Karol, że się zdecydowałeś -powiedział Tomek G. -Mówię ci tenis to super fajna rzecz jest. Zabiorę ciebie jutro po południu na korty. Akurat umówiony jestem tam z jednym ważnym klientem.
Tu wypada napisać kilka słów wyjaśnienia na temat Tomka G. Otóż Tomek G był urodzonym sprzedawcą. Pierwszą transakcję zrobił zanim jeszcze nauczył się mówić, w przedszkolu handlował papierkami z gumy do żucia, w szkole starymi numerami Playboya, na studiach ściągami, a po studiach został Dyrektorem d/s sprzedaży i handlował tym co miał do zaoferowania jego aktualny pracodawca.
Klienci Tomka G.kojarzyli się Karolowi jak najlepiej. Zdarzało się, że Tomek G. wysyła SMS-a "Chłopaki mam od klienta darmowe bilety na mecz", albo Tomek G.witał się w klubie wylewnie z jakimiś paniami wyglądającymi na modelki informując osłupiałych Karola K, Miska S i Wojtka B, że to asystentki klienta. Tenis z klientem Tomka G. oznaczać mógł tylko coś przyjemnego. Prawdziwy luz w wielkim mieście.
Po przybyciu na korty okazało się, że klient Tomka G rzeczywiście jest wyluzowany bo go o umówionej godzinie nie było. Nie było go też pół godziny później. Wyluzowany nie był za to Tomek G, który wisiał na telefonie z kimś kto był chyba jakimś asystentem ważnego klienta, starając uzyskać zapewnienie, że ważny klient jednak się pojawi.
- Tomek olejmy tego gościa - Karol machnął zachęcająco rakietą - Zaczynajmy grać.
Tomek G. spiorunował go wzrokiem - Karol,ty nie rozumiesz to jest naprawdę WAŻNY klient i dzisiaj muszę go przekonać, żeby złożył naprawdę WAŻNE zamówienie.
Karol westchnął. Przez głowę przeszło mu, że dzisiaj w tenisa raczej nie zagra.
Ważny klient zjawił się godzinę później wraz ze swoim orszakiem. Dosłownie. Po obu stronach klienta dreptało dwóch osobników, z których jeden trzymał w ręku plik papierów,których zawartość intensywnie tłumaczył ważnemu klientowi, a drugi notebook z prezentacją, której zawartość intensywnie tłumaczył ważnemu klientowi. Za nimi dreptał trzeci osobnik, niosący rakietę tenisową ważnego klienta. Wszyscy poza ważnym klientem byli w garniturach. Ważny klient ubrany był do gry w tenisa.
Tomek G jednym skokiem znalazł się przy orszaku ważnego klienta wykonując coś w rodzaju tańca godowego pawiana. Ważny klient warknął na niego, co nie wiadomo czemu spowodowało strach nie tylko u Tomka G, ale też u osobników w garniturach i skierował się prosto na kort wskazując Tomkowi G. miejsce po drugiej stronie siatki.
Karol wygodniej rozsiadł się na ławce obserwując ich mecz. Po kilku minutach zaczął jednak zastanawiać się czy na pewno widzi mecz. Wyglądało na to, że ważny klient nie tyle gra z Tomkiem G. co postanowił go zabić przebijając piłką jak kulą wystrzeloną z karabinu. Tomek G. walczył dzielnie. Nie pisnął nawet kiedy piłka trafiła go w czoło, brzuch, ani lewy pośladek (dwa razy).
Karol nie mógł na to patrzeć i udał się do szatni. Po chwili do szatni wszedł też Tomek G. Trzymał się za opuchnięty nos, ale był wyraźnie zadowolony - Ważny klient złożył zamówienie -powiedział tryumfalnie
Kiedy Karol K.wrócił do domu doszedł do dwóch wniosków. Po pierwsze, nigdy więcej tenisa. Po drugie najmniej wyluzowanym zajęciem w wielkim mieście, a może na całym świecie jest Dyrektor d/s sprzedaży czyli Tomek G.
Tu wypada napisać kilka słów wyjaśnienia na temat Tomka G. Otóż Tomek G był urodzonym sprzedawcą. Pierwszą transakcję zrobił zanim jeszcze nauczył się mówić, w przedszkolu handlował papierkami z gumy do żucia, w szkole starymi numerami Playboya, na studiach ściągami, a po studiach został Dyrektorem d/s sprzedaży i handlował tym co miał do zaoferowania jego aktualny pracodawca.
Klienci Tomka G.kojarzyli się Karolowi jak najlepiej. Zdarzało się, że Tomek G. wysyła SMS-a "Chłopaki mam od klienta darmowe bilety na mecz", albo Tomek G.witał się w klubie wylewnie z jakimiś paniami wyglądającymi na modelki informując osłupiałych Karola K, Miska S i Wojtka B, że to asystentki klienta. Tenis z klientem Tomka G. oznaczać mógł tylko coś przyjemnego. Prawdziwy luz w wielkim mieście.
Po przybyciu na korty okazało się, że klient Tomka G rzeczywiście jest wyluzowany bo go o umówionej godzinie nie było. Nie było go też pół godziny później. Wyluzowany nie był za to Tomek G, który wisiał na telefonie z kimś kto był chyba jakimś asystentem ważnego klienta, starając uzyskać zapewnienie, że ważny klient jednak się pojawi.
- Tomek olejmy tego gościa - Karol machnął zachęcająco rakietą - Zaczynajmy grać.
Tomek G. spiorunował go wzrokiem - Karol,ty nie rozumiesz to jest naprawdę WAŻNY klient i dzisiaj muszę go przekonać, żeby złożył naprawdę WAŻNE zamówienie.
Karol westchnął. Przez głowę przeszło mu, że dzisiaj w tenisa raczej nie zagra.
Ważny klient zjawił się godzinę później wraz ze swoim orszakiem. Dosłownie. Po obu stronach klienta dreptało dwóch osobników, z których jeden trzymał w ręku plik papierów,których zawartość intensywnie tłumaczył ważnemu klientowi, a drugi notebook z prezentacją, której zawartość intensywnie tłumaczył ważnemu klientowi. Za nimi dreptał trzeci osobnik, niosący rakietę tenisową ważnego klienta. Wszyscy poza ważnym klientem byli w garniturach. Ważny klient ubrany był do gry w tenisa.
Tomek G jednym skokiem znalazł się przy orszaku ważnego klienta wykonując coś w rodzaju tańca godowego pawiana. Ważny klient warknął na niego, co nie wiadomo czemu spowodowało strach nie tylko u Tomka G, ale też u osobników w garniturach i skierował się prosto na kort wskazując Tomkowi G. miejsce po drugiej stronie siatki.
Karol wygodniej rozsiadł się na ławce obserwując ich mecz. Po kilku minutach zaczął jednak zastanawiać się czy na pewno widzi mecz. Wyglądało na to, że ważny klient nie tyle gra z Tomkiem G. co postanowił go zabić przebijając piłką jak kulą wystrzeloną z karabinu. Tomek G. walczył dzielnie. Nie pisnął nawet kiedy piłka trafiła go w czoło, brzuch, ani lewy pośladek (dwa razy).
Karol nie mógł na to patrzeć i udał się do szatni. Po chwili do szatni wszedł też Tomek G. Trzymał się za opuchnięty nos, ale był wyraźnie zadowolony - Ważny klient złożył zamówienie -powiedział tryumfalnie
Kiedy Karol K.wrócił do domu doszedł do dwóch wniosków. Po pierwsze, nigdy więcej tenisa. Po drugie najmniej wyluzowanym zajęciem w wielkim mieście, a może na całym świecie jest Dyrektor d/s sprzedaży czyli Tomek G.
WIĘCEJ O KAPITULE WIELKIEGO KALESONA I INNYCH PROJEKTACH |