Pachnidła (gościnny wpis Jerry'ego)
Własnoręczne robienie perfum jest co najmniej tak samo nobilitujące jak własnoręczne robienie wina. O robieniu perfum pisano książki (np."Pachnidło"), poematy (tu akurat żaden nie przychodzi mi do głowy, ale na pewno jakieś są). Perfumy sygnują swoim nazwiskiem aktorzy,sportowcy czy super modelki.
Bezapelacyjnie szczytem lansu większym niż własny wózek golfowy jest więc flaszka z limitowaną serią perfum sygnowanych własnym nazwiskiem. Równie popularne jak sygnowanie własnym nazwiskiem perfum, jest sygnowanie własnym nazwiskiem wody toaletowej. Można powiedzieć,że własna woda toaletowa to pierwszy krok do własnych perfum. Jest lżejsza, szybsza w skomponowaniu i pozwala na przetestowanie swoich pomysłów zapachowych zanim przystąpi się do produkcji własnych perfum. Dlatego niezależnie czy jesteś gwiazdą filmową czy managerem w branży FMCG zachęcam do tworzenia własnych wód toaletowych. Może okaże się że masz do tego nosa i będziesz mógł porzucić swój nudny zawód gwiazdy filmowej lub managera w branży FMCG żeby zająć się produkcją perfum. Na zachętę podaję przepis na własną wodę toaletową potrzebne: 100 ml wódki, 2 łyżki wody mineralnej,olejki eteryczne według uznania: miętowy, cytrynowy,pomarańczowy itp sposób wykonania: wlać wódkę do szklanego naczynia i dodawać olejki kropelkami aż do osiągnięcia pożądanego zapachu. Odstawić na 2 dni. Po tym czasie dodać łyżkę stołową, albo dwie wody mineralnej i ponownie wymieszać. Odstawić na tydzień. Po tygodniu ponownie wymieszać,przesączyć przez bibułę filtracyjną i przelać do flakonu. Jeśli zapach będzie zbyt mocny to rozcieńczyć trochę wodą. |
Grenlandzka przygoda z pęcherzem w tle.
Czasem zdarza się tobie przyjąć zaproszenie na rejs prywatnym jachtem komputerowego geniusza będącego właścicielem wartego miliardy dotcomu po Morzu Śródziemnym. W tym celu sprawiasz sobie nową garderobę odpowiednią zarówno do pozowania w porcie do zdjęć robionych przez krwiożerczych paparazzi jak i udziału w kameralnych przyjęciach urządzanych na pokładzie. Niestety przygotowana garderoba poza dyskretnymi metkami najlepszych krawców, absolutnie nie jest przystosowana zmianę planów z rejsu po Morzu Śródziemnym na rejs na Grenlandię.
Po wyprawie takiej pozostaje tobie mocne postanowienie nie zadawania się więcej z komputerowymi świrami oraz szereg dolegliwości spowodowanych wyziębieniem układu moczowego polarnym wiatrem, które wyleczyć możesz przy pomocy niezawodnych ziołowych specyfików.
Gdyby można było przewidzieć grenlandzkie szaleństwo najlepsze byłoby profilaktyczne aplikowanie sobie odwaru ze strąków fasoli, który przeciwdziała zapaleniom dróg moczowych. Odwar sporządza się z 2 łyżek wysuszonych strąków zalanych szklanką wody i pozostawionych do napęcznienia, a następnie gotowaniu ich przez ok. 3 min. Odwar pić należy między posiłkami.
Mając już przeziębiony pęcherz najlepiej posiłkować się herbatką z borówki brusznicy, którą sporządza się zalewając łyżeczkę suszonych liści szklanką wrzątku.
Jeśli nasze problemy objawiają się trudnościami w oddawaniu moczu to niezawodnie pomoże odwar z fiołka sporządzony w proporcjach 1 łyżka ziela fiołka zalana szklanką wody i gotowana ok 5 min, którą następnie spożywamy po posiłkach.
W temacie moczopędnym posiadam ponadto szereg przepisów na wypróbowane specyfiki spośród których wymienić należy napar z liści brzozy (1 łyżka liści zalana szklanką wrzątku) oraz odwar z kukurydzy (1 stołową łyżkę rozdrobnionych włosów z kukurydzy zalać szklanką wody i gotować 3 minuty, pić po pół szklanki między posiłkami)
Z eleganckich, a przy tym doskonale działających potraw wymienić należy powidła sporządzane z jałowca. Powidła przyrządza kucharz gotując rozgniecione szyszkojagody przez 30-40 minut ,aż nabiorą konsystencji gęstego syropu, na koniec dodając miód. Powidła trzyma się następnie w lodówce, jedząc po 2-4 srebrne łyżeczki dziennie i popijając wytrawnym winem.
Moczopędny, a przy tym łagodnie rozwalniający jest także odwar z janowca barwierskiego. Aby przyrządzić odwar należy 1 łyżkę stołową suszonego ziela janowca zalać szklanką wody i gotować przez 5 minut. Odwar stosować należy 2-3 razy dziennie po 2 łyżki (mogą być platerowane).
Jeśli nic z powyższych specyfików nie pomoże to serwujesz sobie porządną porcję koniaku. Oczywiście w najlepszym gatunku.
Po wyprawie takiej pozostaje tobie mocne postanowienie nie zadawania się więcej z komputerowymi świrami oraz szereg dolegliwości spowodowanych wyziębieniem układu moczowego polarnym wiatrem, które wyleczyć możesz przy pomocy niezawodnych ziołowych specyfików.
Gdyby można było przewidzieć grenlandzkie szaleństwo najlepsze byłoby profilaktyczne aplikowanie sobie odwaru ze strąków fasoli, który przeciwdziała zapaleniom dróg moczowych. Odwar sporządza się z 2 łyżek wysuszonych strąków zalanych szklanką wody i pozostawionych do napęcznienia, a następnie gotowaniu ich przez ok. 3 min. Odwar pić należy między posiłkami.
Mając już przeziębiony pęcherz najlepiej posiłkować się herbatką z borówki brusznicy, którą sporządza się zalewając łyżeczkę suszonych liści szklanką wrzątku.
Jeśli nasze problemy objawiają się trudnościami w oddawaniu moczu to niezawodnie pomoże odwar z fiołka sporządzony w proporcjach 1 łyżka ziela fiołka zalana szklanką wody i gotowana ok 5 min, którą następnie spożywamy po posiłkach.
W temacie moczopędnym posiadam ponadto szereg przepisów na wypróbowane specyfiki spośród których wymienić należy napar z liści brzozy (1 łyżka liści zalana szklanką wrzątku) oraz odwar z kukurydzy (1 stołową łyżkę rozdrobnionych włosów z kukurydzy zalać szklanką wody i gotować 3 minuty, pić po pół szklanki między posiłkami)
Z eleganckich, a przy tym doskonale działających potraw wymienić należy powidła sporządzane z jałowca. Powidła przyrządza kucharz gotując rozgniecione szyszkojagody przez 30-40 minut ,aż nabiorą konsystencji gęstego syropu, na koniec dodając miód. Powidła trzyma się następnie w lodówce, jedząc po 2-4 srebrne łyżeczki dziennie i popijając wytrawnym winem.
Moczopędny, a przy tym łagodnie rozwalniający jest także odwar z janowca barwierskiego. Aby przyrządzić odwar należy 1 łyżkę stołową suszonego ziela janowca zalać szklanką wody i gotować przez 5 minut. Odwar stosować należy 2-3 razy dziennie po 2 łyżki (mogą być platerowane).
Jeśli nic z powyższych specyfików nie pomoże to serwujesz sobie porządną porcję koniaku. Oczywiście w najlepszym gatunku.
O regeneracji po sezonie balów.
Jeżeli zimowy sezon balów doprowadził do całkowitego wyczerpania twojego organizmu, gdyż jako osoba rozchwytywana zmuszona byłaś uczęszczać na dwa bale dziennie, nie mówiąc o popołudniowych herbatkach. Gdy głowa pęka tobie od konwersacji prowadzonych jednocześnie w czterech językach, żołądek eksploduje od nadmiaru kawioru, a nogi odpadają od nieustannego tańca, to znak że czas na ekskluzywną ziołową regenerację.
Regenerację najlepiej zaczynać wiosną, gdyż wtedy dostępne są młode liście brzozy, które użyć można do produkcji doskonałego nektaru. W celu jego przyrządzenia świeże wymyte zimną wodą liście mielimy i zalewamy lekko przestygniętą wodą na ok.6 godzin. Otrzymany w ten sposób napój pijemy schłodzony i lekko wstrząśnięty w kieliszkach od martini. Napój ma gorzki smak, ale zawiera znaczne ilości witaminy C, więc doskonale robi na urodę i ogólne samopoczucie.
W temacie innych młodych liści. Młode liście krwawnika doskonałe są do sałatek wiosennych wzmacniających i poprawiających przemianę materii. Przyrządzenie pozostawiamy kucharzowi.
Przy wiosennym osłabieniu zalecane jest także wino sosnowe , które sporządzamy ze 100g świeżo zebranych pączków sosny zalanych 1 litrem białego wina. Wino sosnowe zażywamy trzy razy dziennie po łyżce stołowej po posiłku.
Eleuterokok kolczasty trzeba specjalnie importować z dalekiej Syberii co już samo z siebie podnosi prestiż jego używania. Wykwintny eleuterokok może zastąpić pospolity żeńszeń jako środek ogólnie wzmacniający organizm. Nalewkę eleuterokową sporządzamy z 1 części wysuszonego pokruszonego kłącza i 2 części spirytusu. Macerujemy kłącze przez 4 tygodnie, a zażywamy po kilka kropli dziennie z kostką cukru (kostki cukru leżą zwykle w stajni, jako przysmak dla posiadanych koni pełnej krwi. Uwaga nie należy mylić kostki cukru z marchwią, która leży w tym samym miejscu).
Dla szybkiego usunięcia zmęczenia umysłowego należy wdychać jedną kroplę olejku z bazylii upuszczoną na marmurowy blat.
W ostatecznej desperacji, kryjąc się przed znajomymi możemy zażyć także soku z kiszonej kapusty, która co prawda wzmacnia doskonale organizm, ale poza tym jest passe.
Regenerację najlepiej zaczynać wiosną, gdyż wtedy dostępne są młode liście brzozy, które użyć można do produkcji doskonałego nektaru. W celu jego przyrządzenia świeże wymyte zimną wodą liście mielimy i zalewamy lekko przestygniętą wodą na ok.6 godzin. Otrzymany w ten sposób napój pijemy schłodzony i lekko wstrząśnięty w kieliszkach od martini. Napój ma gorzki smak, ale zawiera znaczne ilości witaminy C, więc doskonale robi na urodę i ogólne samopoczucie.
W temacie innych młodych liści. Młode liście krwawnika doskonałe są do sałatek wiosennych wzmacniających i poprawiających przemianę materii. Przyrządzenie pozostawiamy kucharzowi.
Przy wiosennym osłabieniu zalecane jest także wino sosnowe , które sporządzamy ze 100g świeżo zebranych pączków sosny zalanych 1 litrem białego wina. Wino sosnowe zażywamy trzy razy dziennie po łyżce stołowej po posiłku.
Eleuterokok kolczasty trzeba specjalnie importować z dalekiej Syberii co już samo z siebie podnosi prestiż jego używania. Wykwintny eleuterokok może zastąpić pospolity żeńszeń jako środek ogólnie wzmacniający organizm. Nalewkę eleuterokową sporządzamy z 1 części wysuszonego pokruszonego kłącza i 2 części spirytusu. Macerujemy kłącze przez 4 tygodnie, a zażywamy po kilka kropli dziennie z kostką cukru (kostki cukru leżą zwykle w stajni, jako przysmak dla posiadanych koni pełnej krwi. Uwaga nie należy mylić kostki cukru z marchwią, która leży w tym samym miejscu).
Dla szybkiego usunięcia zmęczenia umysłowego należy wdychać jedną kroplę olejku z bazylii upuszczoną na marmurowy blat.
W ostatecznej desperacji, kryjąc się przed znajomymi możemy zażyć także soku z kiszonej kapusty, która co prawda wzmacnia doskonale organizm, ale poza tym jest passe.
Na polowaniu czyli o ranach, odmrożeniach i oparzeniach
Czasem zdarza się, że doznasz gwałtownego urazu na polowaniu, gdyż chcąc oderwać się od wyjątkowo natrętnego senatora, pod pozorem pogoni za lisem, gubisz się w zaroślach pokrzyw. Do tego koń zrzuca ciebie na sam środek mrowiska, a ty spadając zahaczysz o gałęzie na których siedzą wyjątkowo złośliwe kleszcze. Skutkiem tego twoja dotychczas gładka i wypielęgnowana skóra doznaje szeregu urazów,które zaleczyć mogą jedynie wypróbowane ziołowe specyfiki.
Powierzchowne rany możesz zdezynfekować natychmiast po dotarciu do rezydencji, używając do tego rosnącej w donicy na tarasie agawy. Okład ze świeżego liścia agawy działa podobno doskonale na źle gojące się rany, a ponadto ma szereg innych interesujących właściwości do których wykorzystania agawa wymaga nieco przetworzenia na przykład na nalewkę. Nalewką z agawy nacierali się już Aztekowie i pomaga ona na bóle mięśni, a używana wewnętrznie (kilkanaście kropli na kostkę cukru) jest środkiem łagodnie przeczyszczającym. Nalewkę sporządza się rozgniatając liść i zalewając go spirytusem.
Jeżeli aktualnie przebywamy w nieco skromniejszej rezydencji i nie ma w niej agawy na tarasie, to może jest w niej aloes na parapecie. Aloes jest nieco przypominającą agawę rośliną doniczkową dorastającą do ok.50cm. Ma mięsiste liście na brzegach zaopatrzone w kolce wypełnione gorzką, bezbarwną galaretką. Św Hildegarda rekomendowała aloes jako lek na owrzodzenia, a z własnego doświadczenia jest mi wiadome, iż smarowanie aloesem paznokci odzwyczaja od ich obgryzania. Okład ze świeżego liścia aloesu (galaretowatą częścią) stanowi doskonały środek na rany,oparzenia i owrzodzenia skóry.
Z roślin bardziej pospolitych użyć można babki lancetowatej, która jest powszechnie spotykanym chwastem. Sok ze świeżych liści babki ma działanie przeciwbólowe i dezynfekujące. W razie zranienia, albo użądlenia należy rozetrzeć liść babki i przyłożyć na uszkodzone miejsce.
W przypadku gdyby rany zaczęły ropieć niezawodny jest bieluń. Ropiejącą ranę owinąć należy na noc liściem bielunia. Bieluń jest co prawda trujący ale tylko przy stosowaniu wewnętrznym. Jeśli rana jest na nodze to nie ma specjalnej obawy zatrucia bieluniem. Co innego jeśli rana jest na języku.
W przypadku gdyby spadając z konia udało nam się trafić w sam środek ogniska istnieje także kilka sprawdzonych ekskluzywnych sposobów na poradzenie sobie z problemem oparzeń. Na lekkie oparzenia pomagają okłady ze zmiażdżonych liści łopianu, świeży sok z imbiru, a także okład ze świeżych liści brzozy, (który pomaga także na otarcia).
Gdyby polowanie odbywało się zimą i poza innymi uszkodzeniami dokuczały nam także odmrożenia, zalecam sok ze świeżego dziurawca. Pewnym problemem jest zdobycie świeżego dziurawca zimą, ale niewykluczone iż trochę znajdzie się w oranżerii. Sok ze świeżego dziurawca poza innymi zaletami ma piękny czerwony kolor. Poza sokiem z dziurawca można użyć także oleju z dziurawca, pomagającego na oparzenia, odmrożenia i owrzodzenia. Olej z dziurawca sporządzany jest z 50g kwiatów i 200g oleju roślinnego ogrzewanych na parze, który kucharz powinien mieszać do chwili aż płyn zczerwienieje. Olej zlewa się następnie do flaszek i przechowuje w chłodnym miejscu.
Gdyby po polowaniu przyplątały się nam także inne skórne dolegliwości to na wrzody i czyraki pomoże okład z odwaru drapacza lekarskiego sporządzony w proporcjach 1 łyżka ziela zalana szklanką wody i od chwili wrzenia gotowana przez 5 min. Natomiast na kurzajki niezrównany jest świeży sok z glistnika jaskółcze ziele.
W przypadku gdybyśmy zostali także pokąsani przez różne stworzenia to liście wspomnianej już uprzednio babki lancetowatej utarte z białkiem używano kiedyś jako środek na ukąszenie żmiji, natomiast na ukąszenia owadów rekomendowany jest wywar z kwiatów arniki. Ukąszeniami przez własnego konia zajmiemy się w innym miejscu.
Powierzchowne rany możesz zdezynfekować natychmiast po dotarciu do rezydencji, używając do tego rosnącej w donicy na tarasie agawy. Okład ze świeżego liścia agawy działa podobno doskonale na źle gojące się rany, a ponadto ma szereg innych interesujących właściwości do których wykorzystania agawa wymaga nieco przetworzenia na przykład na nalewkę. Nalewką z agawy nacierali się już Aztekowie i pomaga ona na bóle mięśni, a używana wewnętrznie (kilkanaście kropli na kostkę cukru) jest środkiem łagodnie przeczyszczającym. Nalewkę sporządza się rozgniatając liść i zalewając go spirytusem.
Jeżeli aktualnie przebywamy w nieco skromniejszej rezydencji i nie ma w niej agawy na tarasie, to może jest w niej aloes na parapecie. Aloes jest nieco przypominającą agawę rośliną doniczkową dorastającą do ok.50cm. Ma mięsiste liście na brzegach zaopatrzone w kolce wypełnione gorzką, bezbarwną galaretką. Św Hildegarda rekomendowała aloes jako lek na owrzodzenia, a z własnego doświadczenia jest mi wiadome, iż smarowanie aloesem paznokci odzwyczaja od ich obgryzania. Okład ze świeżego liścia aloesu (galaretowatą częścią) stanowi doskonały środek na rany,oparzenia i owrzodzenia skóry.
Z roślin bardziej pospolitych użyć można babki lancetowatej, która jest powszechnie spotykanym chwastem. Sok ze świeżych liści babki ma działanie przeciwbólowe i dezynfekujące. W razie zranienia, albo użądlenia należy rozetrzeć liść babki i przyłożyć na uszkodzone miejsce.
W przypadku gdyby rany zaczęły ropieć niezawodny jest bieluń. Ropiejącą ranę owinąć należy na noc liściem bielunia. Bieluń jest co prawda trujący ale tylko przy stosowaniu wewnętrznym. Jeśli rana jest na nodze to nie ma specjalnej obawy zatrucia bieluniem. Co innego jeśli rana jest na języku.
W przypadku gdyby spadając z konia udało nam się trafić w sam środek ogniska istnieje także kilka sprawdzonych ekskluzywnych sposobów na poradzenie sobie z problemem oparzeń. Na lekkie oparzenia pomagają okłady ze zmiażdżonych liści łopianu, świeży sok z imbiru, a także okład ze świeżych liści brzozy, (który pomaga także na otarcia).
Gdyby polowanie odbywało się zimą i poza innymi uszkodzeniami dokuczały nam także odmrożenia, zalecam sok ze świeżego dziurawca. Pewnym problemem jest zdobycie świeżego dziurawca zimą, ale niewykluczone iż trochę znajdzie się w oranżerii. Sok ze świeżego dziurawca poza innymi zaletami ma piękny czerwony kolor. Poza sokiem z dziurawca można użyć także oleju z dziurawca, pomagającego na oparzenia, odmrożenia i owrzodzenia. Olej z dziurawca sporządzany jest z 50g kwiatów i 200g oleju roślinnego ogrzewanych na parze, który kucharz powinien mieszać do chwili aż płyn zczerwienieje. Olej zlewa się następnie do flaszek i przechowuje w chłodnym miejscu.
Gdyby po polowaniu przyplątały się nam także inne skórne dolegliwości to na wrzody i czyraki pomoże okład z odwaru drapacza lekarskiego sporządzony w proporcjach 1 łyżka ziela zalana szklanką wody i od chwili wrzenia gotowana przez 5 min. Natomiast na kurzajki niezrównany jest świeży sok z glistnika jaskółcze ziele.
W przypadku gdybyśmy zostali także pokąsani przez różne stworzenia to liście wspomnianej już uprzednio babki lancetowatej utarte z białkiem używano kiedyś jako środek na ukąszenie żmiji, natomiast na ukąszenia owadów rekomendowany jest wywar z kwiatów arniki. Ukąszeniami przez własnego konia zajmiemy się w innym miejscu.
O wzroku niesokolim i innych niedogodnościach.
Gdy wrodzona próżność i poczucie stylu nie pozwalają ci nosić innych okularów niż przeciwsłoneczne, możesz narazić się na drobne nieprzyjemności na przykład pomylić numer siedzenia w samolocie i zamiast w business class możesz usiąść w economic class. Osłabiony wzrok może utrudnić też tobie odczytywanie najnowszych plotek wypisywanych na twój temat w brukowcach, albo sprawić iż zamiast w drzwi wejdziesz w dzieło sztuki, podczas oglądania kolekcji znajomego kolekcjonera.
Niezależnie jednak od tego czy twoje niedowidzenie wynika z ogólnego osłabienia wzroku, zapalenia spojówek czy kurzej ślepoty jest na to szereg intrygujących ziołowych sposobów.
Na zmęczone i zapuchnięte oczy niezawodnie zadziała gaza nasączona sokiem aloesowym, a przy oczach podrażnionych należy sporządzić okłady z odwaru z kwiatów prawoślazu, który przygotowuje się przez zagotowanie do wrzenia w 1/2 litra wody łyżki kwiatów prawoślazu lekarskiego, a następnie gotowanie dalsze tej mikstury przez 5 minut.
Dla osób o słabym wzroku wskazane jest generalnie jedzenie czarnych jagód, zwłaszcza jeśli gorzej widzi się przy sztucznym świetle. Dla osób nie obeznanych z czarnymi jagodami, nieco przypominają z wyglądu czarny kawior, tylko są trochę większe.
Na zapalenie spojówek posiadam dwa niezawodne przepisy z których pierwszy wymaga posiadania kwiatów bławatka oraz ziela świetlika. Napar sporządzamy zalewając łyżkę tej mieszaniny szklanką wrzącej wody. Drugi ze sposobów opiera się na koprze włoskim. Niektórzy uważają iż koper włoski może pełnić rolę afrodyzjaka, ale zapewniam iż nie wykazuje takiego działania. Przynajmniej na 80-letnich milionerach. Napar na zapalenie spojówek sporządzamy zalewając 1 łyżkę zmielonych owoców kopru włoskiego szklanką wrzątku.
Jeśli poza zapaleniem spojówek cierpimy jeszcze na zapalenie powiek sporządzamy z kolei odwar z 1 łyżki rozdrobnionego ziela świetlika łąkowego na szklankę wody, który gotujemy 3 minuty, a następnie używamy do okładów i przemywań.
Na koniec jeśli dręczy nas zapalenie oczu ogólne to 2 łyżki liści babki zalewamy szklanką wody i gotujemy przez 5 min. Przemywamy oczy po rozcieńczeniu tego odwaru z letnia wodą w stosunku 1:1.
Niezależnie jednak od tego czy twoje niedowidzenie wynika z ogólnego osłabienia wzroku, zapalenia spojówek czy kurzej ślepoty jest na to szereg intrygujących ziołowych sposobów.
Na zmęczone i zapuchnięte oczy niezawodnie zadziała gaza nasączona sokiem aloesowym, a przy oczach podrażnionych należy sporządzić okłady z odwaru z kwiatów prawoślazu, który przygotowuje się przez zagotowanie do wrzenia w 1/2 litra wody łyżki kwiatów prawoślazu lekarskiego, a następnie gotowanie dalsze tej mikstury przez 5 minut.
Dla osób o słabym wzroku wskazane jest generalnie jedzenie czarnych jagód, zwłaszcza jeśli gorzej widzi się przy sztucznym świetle. Dla osób nie obeznanych z czarnymi jagodami, nieco przypominają z wyglądu czarny kawior, tylko są trochę większe.
Na zapalenie spojówek posiadam dwa niezawodne przepisy z których pierwszy wymaga posiadania kwiatów bławatka oraz ziela świetlika. Napar sporządzamy zalewając łyżkę tej mieszaniny szklanką wrzącej wody. Drugi ze sposobów opiera się na koprze włoskim. Niektórzy uważają iż koper włoski może pełnić rolę afrodyzjaka, ale zapewniam iż nie wykazuje takiego działania. Przynajmniej na 80-letnich milionerach. Napar na zapalenie spojówek sporządzamy zalewając 1 łyżkę zmielonych owoców kopru włoskiego szklanką wrzątku.
Jeśli poza zapaleniem spojówek cierpimy jeszcze na zapalenie powiek sporządzamy z kolei odwar z 1 łyżki rozdrobnionego ziela świetlika łąkowego na szklankę wody, który gotujemy 3 minuty, a następnie używamy do okładów i przemywań.
Na koniec jeśli dręczy nas zapalenie oczu ogólne to 2 łyżki liści babki zalewamy szklanką wody i gotujemy przez 5 min. Przemywamy oczy po rozcieńczeniu tego odwaru z letnia wodą w stosunku 1:1.
Gdy są problemy z własnym fryzjerem
Jeśli twój fryzjer Jean Marie Francois ciężko postrzelony został właśnie przez męża swojej kochanki i musisz zająć się fryzurą własnoręcznie możesz oczywiście rozwiązać to nosząc tymczasowo perukę, jednakże po pierwsze jest to dość niewygodne w czasie gorącego lata na Rivierze, a po drugie źle leży kapelusz kupiony specjalnie na tegoroczne wyścigi w Ascot, a po trzecie peruka nieoczekiwanie spaść ci może kiedy pochylasz się nad stołem do ruletki w Monte Carlo, żeby zgarnąć swoją rekordową wygraną. Dlatego też poniżej przedstawiam kilka użytecznych porad jak o fryzurę zadbać samodzielnie.
Na początek jeśli włosy wypadają nam ze zgryzoty po utracie fryzjera oraz przeczytaniu ostatnich notowań giełdowych niezawodnie pomoże mycie ich wywarem z podbiału, które działa także przeciw łupieżowi. Jeśli nie mamy zaufania do podbiału ten sam efekt osiągniemy za pomocą naparu z rumianku lub odwaru ze skrzypu.
Jeśli problemem naszym jest nie tyle wypadanie co łupież to użyteczny okazać się może z kolei naparem z piołunu lub napar z kwiatów bławatka. Z kolei jeśli problemem naszym jest głównie wypadanie włosów to pomoże olejek koprowy wcierany w skórę głowy,który działa jak środek na porost włosów.
Na słabe włosy zalecane jest nacieranie skóry głowy naparem z rozmarynu sporządzonego z 1 łyżeczki ziela, zalanej 1/2 szklanki wrzątku.
Dla ogólnego wzmocnienia włosów, aby były mocne niczym ogon naszego pełnej arabskiej krwi rumaka zaleca się wcieranie w głowę roztartych świeżych liści lubczyku lub mycie włosów sokiem z cebuli. Ewentualnie można też płukać włosy z wywarze z łusek cebuli co nadaje im dodatkowo złocisty odcień, przy którym niezwykle korzystnie prezentuje się diadem wysadzany brylantami.
Podobny efekt daje też mycie włosów w wywarze z kwiatów dziewanny, który nie tylko nadaje im złoty odcień, ale zapobiega także łupieżowi i łysieniu.
W przypadku gdyby włosy nam siwiały, niestety nie pomoże poddanie się kolejnej operacji plastycznej, za to pomoże niezawodnie wywar z pokrzywy sporządzony ze 100g liści gotowanych w 1/2 litra wody przez 30 minut.
Siwe włosy można też pofarbować miksturą sporządzoną z 1 łyżki herbaty i 1 łyżki szałwii zalanych 2 szklankami wrzątku i gotowanymi 2 godziny na wolnym ogniu. Po wystudzeniu do mikstury dodać należy trochę wody kolońskiej i wcierać codziennie przez 5 dni, a włosy zabarwią się na przyjemny kolor ciemnobrunatny.
Na początek jeśli włosy wypadają nam ze zgryzoty po utracie fryzjera oraz przeczytaniu ostatnich notowań giełdowych niezawodnie pomoże mycie ich wywarem z podbiału, które działa także przeciw łupieżowi. Jeśli nie mamy zaufania do podbiału ten sam efekt osiągniemy za pomocą naparu z rumianku lub odwaru ze skrzypu.
Jeśli problemem naszym jest nie tyle wypadanie co łupież to użyteczny okazać się może z kolei naparem z piołunu lub napar z kwiatów bławatka. Z kolei jeśli problemem naszym jest głównie wypadanie włosów to pomoże olejek koprowy wcierany w skórę głowy,który działa jak środek na porost włosów.
Na słabe włosy zalecane jest nacieranie skóry głowy naparem z rozmarynu sporządzonego z 1 łyżeczki ziela, zalanej 1/2 szklanki wrzątku.
Dla ogólnego wzmocnienia włosów, aby były mocne niczym ogon naszego pełnej arabskiej krwi rumaka zaleca się wcieranie w głowę roztartych świeżych liści lubczyku lub mycie włosów sokiem z cebuli. Ewentualnie można też płukać włosy z wywarze z łusek cebuli co nadaje im dodatkowo złocisty odcień, przy którym niezwykle korzystnie prezentuje się diadem wysadzany brylantami.
Podobny efekt daje też mycie włosów w wywarze z kwiatów dziewanny, który nie tylko nadaje im złoty odcień, ale zapobiega także łupieżowi i łysieniu.
W przypadku gdyby włosy nam siwiały, niestety nie pomoże poddanie się kolejnej operacji plastycznej, za to pomoże niezawodnie wywar z pokrzywy sporządzony ze 100g liści gotowanych w 1/2 litra wody przez 30 minut.
Siwe włosy można też pofarbować miksturą sporządzoną z 1 łyżki herbaty i 1 łyżki szałwii zalanych 2 szklankami wrzątku i gotowanymi 2 godziny na wolnym ogniu. Po wystudzeniu do mikstury dodać należy trochę wody kolońskiej i wcierać codziennie przez 5 dni, a włosy zabarwią się na przyjemny kolor ciemnobrunatny.
Gardłowa sprawa (upiora w operze)
Występy na czołowych scenach operowych świata mają swoje zalety. Szalejące na widowni tłumy, tony kwiatów rzucane pod twe stopy, wielbiciele tłoczący się u wejścia do garderoby,aby wręczyć drobny upominek w postaci brylantowej kolii. Niestety sława i powodzenie niosą ze sobą także pewne niedogodności. Może zdarzyć się na przykład, że pewnego dnia twój głos stanie się zupełnie zdarty na skutek zbyt intensywnego bisowania w Metropolitan Opera.
Na problem taki na szczęście są liczne ziołowe, a przy tym unikalne i ekskluzywne sposoby.
Na chrypkę i kaszel posiadam kilka niezrównanych przepisów na różne eliksiry. Na początek napar z łyżki suszonego kwiatu bzu czarnego, którą zalać należy szklanką wrzątku. Połowę tego napoju wypić należy następnie rano, a następnie wieczorem.
Gdyby czarny bez nie zadziałał gardło przepłukać należy eliksirem z ogórecznika. Roślinę tą niegdyś podawano wyłącznie w winie, co miało podobno usuwać melancholię, ale dla naszych potrzeb sporządzamy odwar składający się ze 100g ziela ogórecznika zalanego litrem wody i gotowanego przez 5 minut.
Gdyby i ten eliksir nie zadziałał próbujemy naparu z liści podbiału i prawoślazu (każdego po łyżce) zalanych szklanką wrzątku, a w końcu w akcie ostatecznej desperacji sięgamy po hyzop. Suchy meczący kaszel i chrypkę leczymy naparem z z hyzopu przyrządzanym przez zalanie 1 łyżki ziela 1 szklanką wrzątku. Eliksir z hyzopu dawkujemy 2-4 razy dziennie po 1/4 szklanki.
Gdy mimo zastosowania powyższych naparów owinięte kaszmirowym szalem gardło ciągle boli być może nie dokucza nam zwykła chrypka, ale inne schorzenie, na które zastosować musimy inne środki.
Jeśli kaszlemy,ale nie odkrztuszamy przydać może się surowa cebula zmieszana z miodem. W dniu kiedy przyjmujemy ten specyfik oczywiście nikogo nie przyjmujemy i odrzucamy wszystkie zaproszenia, nawet na najbardziej ekskluzywny raut w ambasadzie.
Wykrztuśnie działa także napar z lebiodki sporządzony z łyżki stołowej ziela zalanej szklanką wrzątku, a przy tym nie ma innych wad mikstury cebulowej.
W przypadku gdyby problemy nasze nie tyle związane były z gardłem co górnymi drogami oddechowymi w ogóle pomoże geranium zwane też anginką, albo pelargonią szorstką, która łagodzi objawy związane z chorym gardłem,albo ogólnie górnymi drogami oddechowymi z uwagi na wydzielające się z rosnącej rośliny olejki.
Inną inhalacją,którą możemy zastosować jest wdychanie z mieszaniny olejku sosnowego, świerkowego i eukaliptusowego. Wlewamy po 3 krople każdego olejku na szklankę wrzątku, którą stawiamy następnie na brzegu marmurowej wanny i nakrywając głowę ręcznikiem z delikatnego płótna wdychamy opary.
Na koniec sięgnąć możemy po nalewkę z kopytnika pospolitego,która łagodzi nieżyt górnych dróg oddechowych. Nalewkę tą sporządzamy z 20g ziela zalanego 100 ml alkoholu 70%, które macerujemy przez 10 dni. Zażywamy 2-3 razy dziennie po 20 kropli, po jedzeniu. Teoretycznie smak nalewki zapić moglibyśmy lampką szampana, ale z uwagi na chore gardło nie wolno nam niestety pić schłodzonego szampana, a ciepły szampan jest absolutnym faux-pas.
Na problem taki na szczęście są liczne ziołowe, a przy tym unikalne i ekskluzywne sposoby.
Na chrypkę i kaszel posiadam kilka niezrównanych przepisów na różne eliksiry. Na początek napar z łyżki suszonego kwiatu bzu czarnego, którą zalać należy szklanką wrzątku. Połowę tego napoju wypić należy następnie rano, a następnie wieczorem.
Gdyby czarny bez nie zadziałał gardło przepłukać należy eliksirem z ogórecznika. Roślinę tą niegdyś podawano wyłącznie w winie, co miało podobno usuwać melancholię, ale dla naszych potrzeb sporządzamy odwar składający się ze 100g ziela ogórecznika zalanego litrem wody i gotowanego przez 5 minut.
Gdyby i ten eliksir nie zadziałał próbujemy naparu z liści podbiału i prawoślazu (każdego po łyżce) zalanych szklanką wrzątku, a w końcu w akcie ostatecznej desperacji sięgamy po hyzop. Suchy meczący kaszel i chrypkę leczymy naparem z z hyzopu przyrządzanym przez zalanie 1 łyżki ziela 1 szklanką wrzątku. Eliksir z hyzopu dawkujemy 2-4 razy dziennie po 1/4 szklanki.
Gdy mimo zastosowania powyższych naparów owinięte kaszmirowym szalem gardło ciągle boli być może nie dokucza nam zwykła chrypka, ale inne schorzenie, na które zastosować musimy inne środki.
Jeśli kaszlemy,ale nie odkrztuszamy przydać może się surowa cebula zmieszana z miodem. W dniu kiedy przyjmujemy ten specyfik oczywiście nikogo nie przyjmujemy i odrzucamy wszystkie zaproszenia, nawet na najbardziej ekskluzywny raut w ambasadzie.
Wykrztuśnie działa także napar z lebiodki sporządzony z łyżki stołowej ziela zalanej szklanką wrzątku, a przy tym nie ma innych wad mikstury cebulowej.
W przypadku gdyby problemy nasze nie tyle związane były z gardłem co górnymi drogami oddechowymi w ogóle pomoże geranium zwane też anginką, albo pelargonią szorstką, która łagodzi objawy związane z chorym gardłem,albo ogólnie górnymi drogami oddechowymi z uwagi na wydzielające się z rosnącej rośliny olejki.
Inną inhalacją,którą możemy zastosować jest wdychanie z mieszaniny olejku sosnowego, świerkowego i eukaliptusowego. Wlewamy po 3 krople każdego olejku na szklankę wrzątku, którą stawiamy następnie na brzegu marmurowej wanny i nakrywając głowę ręcznikiem z delikatnego płótna wdychamy opary.
Na koniec sięgnąć możemy po nalewkę z kopytnika pospolitego,która łagodzi nieżyt górnych dróg oddechowych. Nalewkę tą sporządzamy z 20g ziela zalanego 100 ml alkoholu 70%, które macerujemy przez 10 dni. Zażywamy 2-3 razy dziennie po 20 kropli, po jedzeniu. Teoretycznie smak nalewki zapić moglibyśmy lampką szampana, ale z uwagi na chore gardło nie wolno nam niestety pić schłodzonego szampana, a ciepły szampan jest absolutnym faux-pas.
O pokerze i pasożytach
Jeżeli siedząc partii pokera z kilkoma mafiozami dostrzeżesz nagle pełznącego po stole robaka w żadnym wypadku nie reaguj paniką. Panika przy pokerze jest generalnie źle widziana. No chyba, że naprawdę jesteś w desperacji, posiadasz na ręku same bloty, a na stole leży już nie tylko twoja gotówka, ale też kluczyki od Rolls - Royce'a oraz ulubiona apaszka od Hermesa. W każdej innej sytuacji okaż opanowanie i zacznij zabawiać mafiozów rozmową o zwyczajach bielinka kapustnika.
Przechodząc do konkretów dla odstraszenia wspomnianego bielinka kapustnika można obsadzić kapustę piołunem, który odstrasza także pszczoły.
Komary z kolei odstraszyć można na wiele sposobów, na przykład nacierając się olejkiem anyżowym, trzymając przy sobie miętę lub rozstawiając dookoła spodeczki z octem. Niestety ten ostatni sposób odstrasza także ludzi.
Zapachu bzu czarnego nie lubią myszy i szczury, a lawenda oraz lebiodka odstraszają mole.
Na koniec jeszcze porada natury gastrycznej. Zjedzenie 3 kg poziomek z śledziem i cebulą wypędza tasiemca, a napar z barszczu zwyczajnego robaki.
Przechodząc do konkretów dla odstraszenia wspomnianego bielinka kapustnika można obsadzić kapustę piołunem, który odstrasza także pszczoły.
Komary z kolei odstraszyć można na wiele sposobów, na przykład nacierając się olejkiem anyżowym, trzymając przy sobie miętę lub rozstawiając dookoła spodeczki z octem. Niestety ten ostatni sposób odstrasza także ludzi.
Zapachu bzu czarnego nie lubią myszy i szczury, a lawenda oraz lebiodka odstraszają mole.
Na koniec jeszcze porada natury gastrycznej. Zjedzenie 3 kg poziomek z śledziem i cebulą wypędza tasiemca, a napar z barszczu zwyczajnego robaki.
Dermatologiczne dylematy po Ascot
Jeśli po wystawianiu cery zbyt długo na słońce, siedząc na honorowej trybunie w Ascot, okazało się, że cera jest nieświeża. Co gorsza twoja cera była już nieświeża, kiedy siedząc na wspomnianej trybunie pozowałaś do robionych do plotkarskich czasopism fotografii co odkrywasz wertując wspomniane plotkarskie czasopisma w poszukiwaniu wspomnianych fotografii. Do tego obok nieskazitelną cerę prezentuje trzecia żona twojego piątego męża. Nie wpadaj w desperację i nie wykupuj całego nakładu. W dobie Internetu usunięcie zdjęć twojej nieświeżej cery jest po prostu niewykonalne. Zamiast tego spróbuj swoją cerę odświeżyć za pomocą niezawodnych ziołowych sposobów.
Przede wszystkim dla cery suchej zalecana jest maseczka w postaci papki z siemienia lnianego sporządzona z pół szklanki utłuczonego siemienia lnianego zalanego wrzątkiem. Po wystudzeniu należy nakładać papkę na twarz, a po 20 minutach zmyć.
Regenerację naskórka przyśpiesza także sok ze świeżych liści babki, a maseczka z rozgniecionych poziomek regeneruje i rozjaśnia cerę.
Rozjaśnia cerę także sok z chrzanu, który ponadto usuwa piegi. Z kolei do odtłuszczenia cery należy użyć naparu ze skrzypu.
Na koniec gdy cera doprowadzona jest już do porządku korygujemy jeszcze spierzchnięte wargi za pomocą okładów z świeżych nasion kozieradki pospolitej i zanurzamy je z satysfakcją w dobrze zasłużonym kieliszku szampana. Dom Perignon oczywiście.
Przede wszystkim dla cery suchej zalecana jest maseczka w postaci papki z siemienia lnianego sporządzona z pół szklanki utłuczonego siemienia lnianego zalanego wrzątkiem. Po wystudzeniu należy nakładać papkę na twarz, a po 20 minutach zmyć.
Regenerację naskórka przyśpiesza także sok ze świeżych liści babki, a maseczka z rozgniecionych poziomek regeneruje i rozjaśnia cerę.
Rozjaśnia cerę także sok z chrzanu, który ponadto usuwa piegi. Z kolei do odtłuszczenia cery należy użyć naparu ze skrzypu.
Na koniec gdy cera doprowadzona jest już do porządku korygujemy jeszcze spierzchnięte wargi za pomocą okładów z świeżych nasion kozieradki pospolitej i zanurzamy je z satysfakcją w dobrze zasłużonym kieliszku szampana. Dom Perignon oczywiście.
Z dynią w wannie czyli impresja z listopada na nowy rok
Kiedy minęło już Halloween, zjedliśmy wszystkie cukierki, które wyciągnęliśmy chodząc od drzwi do drzwi i wcale już nas prawie nie boli kostka pogryziona przez wyjątkowo wrednego jamnika, którym zostaliśmy poszczuci to nadszedł czas, żeby zrobić coś z dynią. Ponieważ głupio jest wyrzucać dynię, która przeżyła z nami całe Halloween, przydałoby się więc wymyśleć jakiś recycling. Z kalendarza wychodzi, że najbliższa okazja to Andrzejki, można byłoby więc z tej okazji włożyć sobie dynię pod poduszkę i spróbować wywróżyć sobie coś z tego co się przyśni. Tu jednak od razu napotykamy na pewien problem techniczny. Dynia jest duża i nieforemna. W żaden sposób nie daje się upchnąć pod poduszką, a jeśli się nawet da to leżąc na dyni nie da się zasnąć. Wykorzystanie dyni do wróżb andrzejkowych absolutnie odpada.
Idąc dalej z kalendarzem, teoretycznie można byłoby zrobić z dyni bombkę i powiesić na choince. Tu jednak znowu pojawia się pewien problem techniczny. Dynia jest ciężka, nawet gdyby udało się znaleźć sznur który ją utrzyma (preferowana lina okrętowa) to mało prawdopodobne, żeby dynię utrzymała choinka. Rozwiązaniem byłaby oczywiście choinka z wbudowanym dźwigiem, ale niestety takich rzeczy nie ma w sprzedaży. Wykorzystanie dyni w charakterze ozdoby choinkowej więc odpada.
Można byłoby też dynię wykorzystać do śmigusa dyngusa. Wzorem afrykańskich plemion, które suszą dynie, a następnie używają jako naczynia, to samo można byłoby zrobić z naszą dynią. Potem w tłumie biegających z plastikowymi wiadrami i pistoletami moglibyśmy wyróżnić się jako jedyny człowiek biegający z suszoną dynią. Cóż jest to pewne rozwiązanie.
Tymczasem jednak dla wszystkich, którzy nie chcą czekać aż do wiosny w celu zrobienia czegoś z dynią prezentujemy przepis na kąpiel dyniową ujędrniającą skórę, co stanowi też pewien sposób na wykorzystanie dyni, która została po Halloween.
Potrzebna będzie dynia (1 szt), mleko (1 litr), wanna z ciepłą wodą (1 szt). Z dyni wydłubujemy miąższ, wybieramy z niego pestki, a następnie kroimy na kawałki, wrzucamy do garnka i gotujemy aż rozgotuje się na miazgę. Zdejmujemy z ognia, dodajemy mleko i wlewamy do wanny z ciepłą wodą. Zażywamy kąpieli w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku (znaczy recyclingu dyni).
Idąc dalej z kalendarzem, teoretycznie można byłoby zrobić z dyni bombkę i powiesić na choince. Tu jednak znowu pojawia się pewien problem techniczny. Dynia jest ciężka, nawet gdyby udało się znaleźć sznur który ją utrzyma (preferowana lina okrętowa) to mało prawdopodobne, żeby dynię utrzymała choinka. Rozwiązaniem byłaby oczywiście choinka z wbudowanym dźwigiem, ale niestety takich rzeczy nie ma w sprzedaży. Wykorzystanie dyni w charakterze ozdoby choinkowej więc odpada.
Można byłoby też dynię wykorzystać do śmigusa dyngusa. Wzorem afrykańskich plemion, które suszą dynie, a następnie używają jako naczynia, to samo można byłoby zrobić z naszą dynią. Potem w tłumie biegających z plastikowymi wiadrami i pistoletami moglibyśmy wyróżnić się jako jedyny człowiek biegający z suszoną dynią. Cóż jest to pewne rozwiązanie.
Tymczasem jednak dla wszystkich, którzy nie chcą czekać aż do wiosny w celu zrobienia czegoś z dynią prezentujemy przepis na kąpiel dyniową ujędrniającą skórę, co stanowi też pewien sposób na wykorzystanie dyni, która została po Halloween.
Potrzebna będzie dynia (1 szt), mleko (1 litr), wanna z ciepłą wodą (1 szt). Z dyni wydłubujemy miąższ, wybieramy z niego pestki, a następnie kroimy na kawałki, wrzucamy do garnka i gotujemy aż rozgotuje się na miazgę. Zdejmujemy z ognia, dodajemy mleko i wlewamy do wanny z ciepłą wodą. Zażywamy kąpieli w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku (znaczy recyclingu dyni).
Kadzidło (gościnny wpis Jerry'ego)
Zaczęło się od tego, że chciałem skonstruować sobie kadzidło. Zainspirowała mnie jakaś tam książka o średniowieczu, gdzie napisane było że kiedyś w Hiszpanii w takiej dużej sali gdzie nocowali pielgrzymi (a o higienę wtedy nikt specjalnie nie dbał, zwłaszcza w podróży) huśtano pod sufitem kadzidłem, co sprawiało, że woń stawała się znośniejsza.
Jeśli ktoś podróżował kiedyś latem pociągiem podmiejskim w godzinach szczytu to wie co mam na myśli. Zwłaszcza jeśli okna z jakichś przyczyn nie da się otworzyć, za to drzwi od toalety wprost przeciwnie, w ogóle się nie zamykają. Wtedy wiele można byłoby oddać za takie kadzidło zawieszone pod sufitem w wagonie, którym ktoś uprzejmie by pohuśtał.
Przepisu na kadzidło nie udało się mi niestety znaleźć, za to znalazłem przepisy na mnóstwo innych poprawiaczy zapachu, które zastosować można w domu oraz pociągu podmiejskim czy innej oborze. Na początek susz z różnych ładnie pachnących rzeczy zamknięty w jakimś pudełku, albo woreczku. Ładnie pachnące rzeczy mogą być skomponowane według uznania z płatków,albo innych części roślin.
Inny rodzaj podręcznego pachnidła można zrobić z pomarańczy w którą wbija się gęsto goździki, a następnie suszy. Otrzymana w ten sposób pomarańczowa kulka podobno całkiem długo i skutecznie trzyma swój pomarańczowy zapach. Poza tym zawsze można rzucić nią w wyjątkowo cuchnącego współpasażera.
Jeśli zamiast współpasażerów planujemy odstraszyć mole to pakujemy w woreczki wysuszoną lawendę, miętę, albo rozmaryn (może być wszystkiego po trochę). Jeśli postaramy się trochę i woreczek będzie ozdobny to możemy go wręczyć w prezencie. W tym celu najlepiej pakujemy woreczek w opakowanie po koniaku, obciążamy dla niepoznaki kilkoma kamieniami i obserwujemy minę delikwenta, kiedy odpakuje. W ten sposób możemy niezawodnie liczyć na rewanż w postaci próbki szamponu przeciwłupieżowego w opakowaniu po francuskich perfumach.
Jeśli ktoś podróżował kiedyś latem pociągiem podmiejskim w godzinach szczytu to wie co mam na myśli. Zwłaszcza jeśli okna z jakichś przyczyn nie da się otworzyć, za to drzwi od toalety wprost przeciwnie, w ogóle się nie zamykają. Wtedy wiele można byłoby oddać za takie kadzidło zawieszone pod sufitem w wagonie, którym ktoś uprzejmie by pohuśtał.
Przepisu na kadzidło nie udało się mi niestety znaleźć, za to znalazłem przepisy na mnóstwo innych poprawiaczy zapachu, które zastosować można w domu oraz pociągu podmiejskim czy innej oborze. Na początek susz z różnych ładnie pachnących rzeczy zamknięty w jakimś pudełku, albo woreczku. Ładnie pachnące rzeczy mogą być skomponowane według uznania z płatków,albo innych części roślin.
Inny rodzaj podręcznego pachnidła można zrobić z pomarańczy w którą wbija się gęsto goździki, a następnie suszy. Otrzymana w ten sposób pomarańczowa kulka podobno całkiem długo i skutecznie trzyma swój pomarańczowy zapach. Poza tym zawsze można rzucić nią w wyjątkowo cuchnącego współpasażera.
Jeśli zamiast współpasażerów planujemy odstraszyć mole to pakujemy w woreczki wysuszoną lawendę, miętę, albo rozmaryn (może być wszystkiego po trochę). Jeśli postaramy się trochę i woreczek będzie ozdobny to możemy go wręczyć w prezencie. W tym celu najlepiej pakujemy woreczek w opakowanie po koniaku, obciążamy dla niepoznaki kilkoma kamieniami i obserwujemy minę delikwenta, kiedy odpakuje. W ten sposób możemy niezawodnie liczyć na rewanż w postaci próbki szamponu przeciwłupieżowego w opakowaniu po francuskich perfumach.
WIĘCEJ O KAPITULE WIELKIEGO KALESONA I INNYCH PROJEKTACH |